Frank po weekendzie nawet po 4.10

Wydarzenia związane z Grecją zdominowały doniesienia mediów finansowych w tym tygodniu. Jednak po burzliwym poniedziałku, kiedy wraz z euro tracił również złoty, sytuacja się uspokoiła. Ten scenariusz może się jednak powtórzyć, jeżeli Grecy w niedzielę zagłosują na „nie”.

Polityka konfrontacji

Lewicowy, populistyczny rząd w Grecji wybrał politykę konfrontacji z wierzycielami i w poprzedni weekend zdecydował się odrzucić program reform narzucony przez Troikę i rozpisać referendum. Konsekwencją tego było zamrożenie płynności przez EBC dla greckich banków, co właściwie natychmiast spowodowało konieczność wprowadzenia kontroli przepływu kapitału i „wakacji bankowych”.

Rynek dość nerwowo zareagował na tę informacje tuż po otwarciu parkietów w Azji. Spadały ceny akcji, rosły rentowności obligacji peryferii, a euro traciło na wartości. Sytuacja jednak stosunkowo szybko się uspokoiła. Widoczne to było zwłaszcza na rynku walutowym, gdzie pewną rolę stabilizacyjną odegrały szwajcarskie władze monetarne, które szybko przeprowadziły interwencję mającą na celu osłabienie franka.

Przez kolejne dni rynek śledził rozwój wypadków w Helladzie. Komisja Europejska zaczęła prowadzić kampanię, która miała na celu przekazanie Grekom wiadomości, iż tak naprawdę odrzucenie ich planu reform spowoduje wyjście Hellady ze strefy euro. Z drugiej strony administracja premiera Tsiprasa zachęcała głosować na „nie,” twierdząc, że dzięki temu rząd uzyska lepszą pozycję negocjacyjną i otrzyma bardziej atrakcyjną propozycję od wierzycieli przy jednoczesnym pozostaniu w strukturach strefy euro.

Z publikowanych sondaży do piątkowego wieczora nie można wywnioskować, która opcja zwycięży, gdyż opinie ankietowanych rozkładają się po równo między akceptującymi propozycję wierzycieli, a tych, którzy ją odrzucają. Jedynie pytanie „pomocnicze” dotyczące chęci pozostania w strefie euro może dać nam pewną podpowiedź. Nawet 80% Greków chce funkcjonować w obszarze wspólnej waluty. To może spowodować, że niewielką przewagę uzyskają jednak zwolennicy stanowiska Komisji Europejskiej.

„Nie” to frank nawet po 4.10

Sytuacja znacznie może się skomplikować, jeżeli obywatele Hellady odrzucą plan wierzycieli. Wtedy trudno spodziewać się szybkiego otwarcia banków. Równie trudno oczekiwać złagodzenia stanowiska wierzycieli zwłaszcza, że widać ich zdeterminowanie skoro EBC zatrzymała awaryjne finansowanie dla banków.

Dodatkowo jeszcze bardziej konfrontacyjną postawę przybierze także premier Tsipras, gdyż będzie czuł poparcie w społeczeństwie oraz presję na wynegocjowanie lepsze oferty. Gdy ta sztuka się nie uda, wtedy rozżaleni obywatele bez dostępu do swoich pieniędzy mogą wywołać zamieszki. Podobna sytuacja była obserwowana w Argentynie kilkanaście lat temu. Wtedy zginęło ponad 20 osób.

Jeżeli więc w referendum Grecy odrzucą pakiet reform wierzycieli, wtedy rynek natychmiast przypomni sobie o Argentynie. Może to spowodować, iż na otwarciu sesji azjatyckiej bardzo wyraźnie będzie traciło euro, natomiast zauważalnie zyskiwać będą dolar czy frank. To z kolei przełoży się na wycenę zagranicznych walut w relacji do złotego. Para CHF/PLN czy USD/PLN mogą odpowiednio kosztować 4.10 i nawet 3.85.

Z kolei gdyby spełnił się nieco bardzie prawdopodobny scenariusz i większość obywateli Hellady przyjmie propozycje kredytodawców, wtedy dość szybko za franka powinniśmy płacić 3.95, a euro powinno zmierzać w okolice 4.15.