Premier w Sejmie: Brexit pokazał, że Unia potrzebuje reformy

Brexit pokazał, że Unia potrzebuje zmiany; prawdziwa reforma może przynieść zmiany traktatów - mówiła w czwartek w Sejmie premier Beata Szydło. Jak podkreśliła, UE musi się lepiej wsłuchiwać w głos swoich obywateli i cieszyć się większym mandatem demokratycznym.

Szefowa rządu przedstawiając w Sejmie informację na temat Brexitu poinformowała, że został powołany międzyresortowy zespół do ciągłej analizy negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Podkreśliła, że kwestia statusu obywateli państw unijnych w Wielkiej Brytanii, a także incydenty o charakterze ksenofobicznym, których ofiarą w ostatnim tygodniu padali Polacy na Wyspach, były stałym tematem ostatnich rozmów dwustronnych z władzami w Londynie.

"To jest krytyczny moment dla całej Unii Europejskiej. Po raz pierwszy w historii integracji UE mamy do czynienia z sytuacją, w której państwo członkowskie decyduje się na taki krok" - podkreśliła Szydło.

Jak oceniła, debata po referendum w Wielkiej Brytanii powinna dotyczyć samego Brexitu i jego skutków dla Polski i Unii, ale też kondycji samej UE. "Nikt z nas chyba nie ma wątpliwości, że Brexit to jest podsumowanie punktu, w którym znalazła się sama Wspólnota" - dodała.

Premier zadeklarowała, że Wielka Brytania pozostaje ważnym sojusznikiem Polski. "Czy będzie członkiem UE, czy nie, Wielka Brytania zostanie dla polskiego rządu istotnym partnerem" - oświadczyła.

Zaznaczyła, że w procesie negocjacji UE z Wielką Brytanią konieczne będzie uregulowanie kwestii swobody przepływu osób, uznawanie kwalifikacji zawodowych, wzajemne relacje handlowe, udział Wielkiej Brytanii w finansowaniu budżetu UE, współpraca naukowa, sytuacja studiujących na Wyspach oraz wsparcie dla rolnictwa po opuszczeniu przez Wielką Brytanię wspólnej polityki rolnej.

"Polski rząd podjął już działania dla określenia naszych interesów w przyszłych rozmowach. Powołaliśmy międzyresortowy zespół do ciągłej analizy negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz właściwego określenia polskich celów negocjacyjnych w związku z nowymi relacjami Unii ze Zjednoczonym Królestwem" - powiedziała premier.

"Ponadto otwieramy szerokie konsultacje społeczne z organizacjami pracowniczymi, przedsiębiorcami, środowiskami eksperckimi. Chcemy wsłuchać się w głos wszystkich grup społecznych, tak aby w negocjacjach uwzględnić perspektywę firm, jak i obywateli" - dodała Szydło.

Zapewniła, że jej rząd "na bieżąco śledzi" sytuację, jaka ma miejsce na rynkach po brytyjskim referendum i "jest gotowy podejmować działania stabilizujące jeżeli byłaby taka konieczność". Premier zwróciła w tym kontekście uwagę, że po referendum "funt brytyjski osłabił się do poziomów nienotowanych od 30 lat, a wszystkie większe giełdy światowe zanotowały spadki". "Rząd jest przygotowany i na bieżąco monitoruje tę sytuację" - podkreśliła.

Według Szydło polski rząd w pełni podziela stanowisko 27 państw członkowskich, że dostęp do wspólnego rynku związany jest z przyjęciem wszystkich czterech swobód, w tym swobody przepływu osób.

Zapewniła, że do czasu zawarcia umowy o nowych relacjach UE z Wielką Brytanią "nie pozostajemy w próżni prawnej". "Zgodnie z traktatami, dopóki Wielka Brytania pozostaje członkiem UE jest zobowiązana do przestrzegania praw i obowiązków z tym związanych, dotyczy to również praw polskich obywateli mieszkających w Wielkiej Brytanii" - mówiła szefowa rządu.

Jak podkreśliła, po referendum w Wielkiej Brytanii cel jej rządu się nie zmienił, dla Polski kluczowe było i jest zagwarantowanie praw nabytych dla naszych rodaków, którzy mieszkają na terenie tego kraju. Jak zaznaczyła rząd rozumie, że po wystąpieniu z UE Wielka Brytania będzie chciała mieć większą kontrolę nad swoim rynkiem pracy. Jednak - dodała Szydło - oczekuje, iż "nowe regulacje będą proporcjonalne, niedyskryminacyjne i oparte na merytorycznych przesłankach".

"Polscy obywatele nie mogą doznawać ograniczeń na podstawie populistycznych haseł, całkowicie oderwanych od realiów ekonomicznych. Ochrona praw oraz godności Polaków za granicą, w tym na terenie Wielkiej Brytanii, stanowi priorytet polskiego rządu" - zadeklarowała.

Premier nawiązując do ostatnich incydentów o charakterze ksenofobicznym, których ofiarami padli m.in. obywatele polscy, poinformowała, że polska służba dyplomatyczno-konsularna pozostaje w stałym kontakcie z policją oraz Polakami mieszkającymi w Wielkiej Brytanii. Oceniła, że dotychczasową reakcję władz brytyjskich na "akty nietolerancji i ksenofobii należy ocenić jako właściwą i skoordynowaną".

Dodała, że "kwestia statusu obywateli państw unijnych w Wielkiej Brytanii, a także incydenty o charakterze ksenofobicznym, których ofiarą padali Polacy na Wyspach były stałem tematem ostatnich rozmów dwustronnych". "19 lipca rozmawiałam również na ten temat w czasie naszej rozmowy telefonicznej z panią premier Theresą May, podkreślając priorytetowy charakter tych tematów dla naszego rządu. Uzyskałam zapewnienie respektowania praw nabytych Polaków, jak obywateli UE przez cały okres członkostwa W. Brytanii w UE" - powiedziała Szydło.

Jak mówiła Szydło, Zjednoczone Królestwo, to również jeden z istotnych partnerów handlowych Polski. "W 2015 r. na Wyspy Brytyjskie trafiło prawie 7 proc. polskiego eksportu o wartości ok. 12 mld euro. Nasza współpraca handlowa od kilku lat rozwija się bardzo dynamicznie, a bilans wymiany jest korzystny dla Polski" - podkreśliła.

"Już po referendum odczuwaliśmy mocną presję na reformy budżetu UE i jego głównych polityk: politykę spójności i wspólną politykę rolną" - powiedziała Szydło. Według niej luka, którą spowoduje opuszczenie przez Londyn Unii, wynosi ok. 10 mld euro rocznie przy budżecie wynoszącym ok. 150 mld euro.

W ocenie premier jest to z jednej strony czynnik wzmacniający presję na reformy budżetu UE po 2020 r. "Jednocześnie jest to jednak kwota, którą bez większych problemów byłoby w stanie uzupełnić 27 krajów członkowskich" - stwierdziła. Premier zadeklarowała, że Polska będzie otwarta na "uczciwe rozmowy o reformach budżetu ze wszystkimi jego uczestnikami".

Według Szydło kwestie budżetowe powinny być częścią negocjacji o wyjściu Wlk. Brytanii i nowym modelu relacji z UE. "Przykładowo Norwegia i Szwajcaria w zamian za dostęp do jednolitego rynku wspierają finansowo najsłabiej rozwinięte regiony UE" - zauważyła premier.

Jak podkreśliła, system wsparcia przedsiębiorstw i rolników, które powstaną w Wlk. Brytanii, nie powinny zakłócać konkurencji na rynku europejskim.

Szydło zaznaczyła, że Brexit może także wpłynąć na priorytety wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE, ale - jak mówiła - należy pamiętać, że Brexit nie zmienia sytuacji geopolitycznej. "Destabilizacja i zagrożenia przychodzące ze wschodu i południa, migracje czy terroryzm pozostaną wspólnym dla państw członkowskich UE i Wielkiej Brytanii wyzwaniem" - podkreśliła. Jak dodała, Londyn powinien pozostać kluczowym partnerem UE na arenie międzynarodowej.

Według premier Brexit, to także szansa na przyciągnięcie z powrotem polskich emigrantów. "Nie chcemy być krajem, z którego ludzie emigrują, ale takim, do którego chętnie wracają. Chcemy stworzyć prężne środowisko gospodarcze umożliwiając reemigrantom stosowne zatrudnienie" - podkreśliła.

Premier uznała, że po brytyjskim referendum przyszłość Europy powinna być podstawowym tematem dyskusji. "Kryzys imigracyjny, Brexit, fala terroryzmu - to wszystko wynik złej drogi, na jaką skręciła wspólnota europejska" - oceniła. Zauważyła, że w ostatnich miesiącach, prócz Brytyjczyków, także Holandia, która odrzuciła w referendum umowę z Ukrainą, wyraziła swój brak zaufania do UE. "To są głosy mówiące, że Unia musi przejść reformę, które uczynią ją silniejszą, bardziej elastyczną, odbiurokratyzowaną" - wskazywała premier.

Według niej być może "zapomniano o podstawowym dogmacie: że jesteśmy Unią suwerennych państw, wolnych narodów". "Szukamy tego, co nas łączy, ale przede wszystkim szanujemy swoje odmienności, różnice i decyzje" - zaznaczyła Szydło. Podkreśliła, że "dziś w obliczu kryzysów europejskich Europa, my wszyscy musimy zadać sobie pytanie, czy nie za bardzo odeszliśmy od tych wartości, które legły u podstaw naszego zjednoczenia, czy egoizmy, poprawności polityczne nie prowadzą nas w ślepy zaułek".

"Europejczycy, którym każe się w imię właśnie poprawności politycznej myśleć tak samo, są zniecierpliwieni i coraz bardziej rozczarowani kierunkiem, w którym idzie nie Europa, ale europejskie elity. Trzeba to głośno i wyraźnie powiedzieć: nie można lekceważyć głosu europejskich obywateli" - powiedziała premier. Jak dodała, "trzeba go słuchać, a nie odwracać się do niego plecami, jak to proponują niektórzy brukselscy politycy".

"Musimy odbyć szczerą rozmowę o prawdziwej, sięgającej wręcz do fundamentów reformie Unii, która może zmienić jej obecną sytuację. Przywódcy państw UE, ale i przywódcy Wspólnoty muszą zdać sobie sprawę, że tylko poprzez powrót do chrześcijańskich wartości, które legły u podstaw zjednoczenia, można pozytywnie zmienić UE" - zaznaczyła.

"Prawdziwa reforma Unii Europejskiej może przynieść zmiany traktatów. Polska jest gotowa do tej dyskusji. Nie pozwolimy Europie przejść do porządku dziennego nad doświadczeniem opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię" - oceniła szefowa rządu.

"Kiedy do tej debaty dojrzeją inni chcemy w niej odgrywać kluczową i aktywną rolę" - dodała.

Szydło podkreśliła, że rząd rozpoczął prace nad propozycjami Polski "w procesie zmian UE". "Chcemy, aby Europa była bliższa obywatelom i działała tam, gdzie przynosi największe korzyści. Reforma UE musi być przede wszystkim wspólnym projektem państw członkowskich. Integracja w mniejszych grupach, tworzenie węższych klubów jest drogą donikąd" - oceniła premier.

Według niej UE musi też lepiej komunikować swoje działania. "UE musi się lepiej wsłuchiwać w głos swoich obywateli i cieszyć się większym mandatem demokratycznym. Właśnie takiego dialogu zabrakło z obywatelami brytyjskimi, a w trakcie kampanii referendalnej było już za późno, aby go przywrócić" - dodała Szydło.

"Chcemy, aby Europa była bliższą obywatelom i działała tam, gdzie przynosi największe korzyści" - oświadczyła szefowa rządu. Jak podkreśliła, integracja w mniejszych grupach, tworzenie węższych klubów jest drogą donikąd. Według premier zamiast skupiać się na teoretycznych dyskusjach o tym, czy trzeba mniej czy więcej Europy, należy skupić się na lepszej UE, która przynosi konkretne efekty.

"Pogłębianie rynku wewnętrznego, ochrona granic, zewnętrzne aspekty migracji to te obszary, gdzie wspólne działania UE przynoszą największe korzyści" - oceniła.

Premier zaznaczyła, że "w kwestiach polityki azylowej i migracyjnej muszą być uwzględnione głosy państw członkowskich, ich odmienne stanowiska i zróżnicowane możliwości w przyjmowaniu osób, które naprawdę potrzebują ochrony międzynarodowej".

"Integracja europejska powinna być budowana o zasadę współpracy suwerennych narodów i państw. Jednocześnie potrzebne jest wzmocnienie kontroli państw członkowskich nad tym procesem. Dostrzegamy bowiem, wraz z innymi państwami UE, potrzebę zwiększenia demokratycznej legitymizacji procesu decyzyjnego w UE poprzez respektowanie zasady pomocniczości" - powiedziała Szydło.

Według premier należy także wzmocnić rolę parlamentów narodowych w procesie decyzyjnym UE. "Prawdziwa Europa to Europa Europejczyków szanujących i słuchających się wzajemnie i ceniących oraz pielęgnujących te same wartości. Powinniśmy budować zjednoczoną Europę ojczyzn, gdzie kraje i narody mają przeświadczenie, że wspólnie na równych zasadach decydują o teraźniejszości i przyszłości naszego kontynentu" - powiedział Szydło.

Zaznaczyła, że powyższy projekt reform polski rząd będzie proponował naszym partnerom europejskim.

Szydło mówiła o czwartkowym spotkaniu premierów Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie. Jak zaznaczyła, służyło ono m.in. wypracowaniu wspólnego stanowiska na unijny szczyt, który we wrześniu odbędzie się w Bratysławie i ma dotyczyć sytuacji UE po Brexicie. Jak zaznaczyła, inne państwa V4 zgadzają się z polskimi postulatami.

Podkreśliła, że społeczeństwo brytyjskie w referendum wyraźnie zdecydowało o swojej przyszłości poza Wspólnotą. Nawet jeśli nie zgadzamy się, wszyscy musimy uszanować wybór Brytyjczyków - podkreśliła premier. Według niej dalsze działania - uzgadnianie procedury i warunków wyjścia Londynu ze Wspólnoty - muszą się odbywać właśnie w duchu szacunku.

Szydło zaznaczyła, że zgodnie z unijnymi traktatami wszczęcie procedury Brexitu jest wewnętrzną sprawą Wielkiej Brytanii. Podkreśliła, że Polska nie wywiera nacisku na Wielką Brytanię, aby jak najszybciej podjęła decyzję o uruchomieniu tej procedury. "Oczywiście, nie chcemy, by okres niepewności był niepotrzebnie przedłużany, ale przede wszystkim uważamy, że musi być to proces dobrze przygotowany i przeprowadzony w sposób uzgodniony" - podkreśliła Szydło.

Premier odniosła się także do wystąpień posłów w debacie nad przedstawioną przez nią informacją. "Nie będziemy się bać zgłaszać własnych propozycji. W Warszawie w następnych tygodniach będą kontynuowane konsultacje, będą przyjeżdżali przedstawiciele różnych państw, będziemy pracowali nad nowymi rozwiązaniami dla Europy. Nie ma powodu, by Polska przyjmowała rozwiązania, które zostają przygotowywane w małych, ekskluzywnych grupach. To jest dzielenie Europy" - powiedziała szefowa rządu.

Odpierała zarzuty, że Polska jest osamotniona jeżeli chodzi o plany zmian w UE. Wspomniała o współpracy V4. "Nie wartościujemy na państwa lepsze i gorsze. Wszyscy członkowie UE mają takie same prawa. Dla polskiego rządu tak samo ważny jest głos premiera rządu węgierskiego, słowackiego, czeskiego, jak i niemieckiego" - powiedziała Szydło.

"Będziemy zapraszali do rozmów również inne państwa, które są zainteresowane dyskusją. (...) Dzisiaj głos Polski jest brany bardzo poważnie w dyskusji europejskiej" - dodała.

Szydło odniosła się też do decyzji KE, która odrzuciła sprzeciw 11 krajów, w tym Polski, w sprawie przepisów o pracownikach delegowanych.

"Komisja Europejska to odrzuca, ignoruje, i to kiedy? Po Brexicie. Żadnych wniosków, refleksji. Urzędnicy europejscy siedzący w Komisji Europejskiej, instytucjach europejskich myślą, że ciągle będzie tak samo jak było. Nie będzie" - oświadczyła szefowa rządu.

Dodała, że "skostniały układ biurokracji brukselskiej nie służy Europejczykom". "I my chcemy zmian. Polska chce zmian. (...)Chcemy innej polityki europejskiej. (...) Patologiom uległy instytucje europejskie, to można i trzeba zmienić" - powiedziała.

Po wystąpieniu premier i debacie, posłowie zadawali pytania. Odniósł się do nich wiceszef MSZ Konrad Szymański. Podkreślił, że polski rząd będzie prowadził "dokładną obserwację" stosunku Wlk. Brytanii do każdej grupy zawodowej Polaków na Wyspach. Zapewnił, że wobec Wlk. Brytanii będzie stosowana polityka symetrii, a Polska nie dopuści do tego, by Brytyjczycy czerpali wyłącznie korzyści z wyjścia z Unii.

Odnosząc się do problemu polskich studentów w Wlk. Brytanii ocenił, że prawdopodobnie tamtejsze uczelnie nie będą chciały zamykać się na zagranicznych studentów, bo same na tym stracą; zaznaczył, że mogą być oni traktowani nieco inaczej, bo dotychczas obecność w UE wymuszała w tej mierze równość.

Jeśli chodzi o miejsce Wlk. Brytanii w strukturze międzynarodowej po Brexicie, to - jak mówił Szymański - "UE nie jest jedynym formatem w jakim można z Wielką Brytanią współpracować". Zapewnił, że jego zdaniem ta współpraca - m.in. w sferze obronności i gospodarki - nie musi być słabsza niż dotychczas.

Szymański odpowiedział też na pytania o zmiany w zakresie finansowania polityk unijnych po Brexicie. "Będziemy preferowali, by składki były wyrównywane przez pozostałe państwa członkowskie, bo to oznacza, że będą czterokrotnie niższe koszty z polskiego punktu widzenia. Pamiętajmy, że jesteśmy cały czas netto biorcą bardzo wielu polityk" - powiedział wiceszef MSZ.

Odniósł się też do uwag, że Polska na skutek swojej polityki jest na arenie europejskiej osamotniona. Powiedział, że parę dni po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum, polski minister spraw zagranicznych uczestniczył w Warszawie w spotkaniu z przedstawicielami szesnastu krajów UE. "Wydaje mi się, że bardzo trudno mówić o osamotnieniu w takim wypadku" - stwierdził Szymański.