W co inwestować? W USA w technologię, w Chinach w konsumpcję

W inwestować, by zarobić na więcej? Okazuje się, że w USA najlepiej zainwestować w firmy technologiczne. W Chinach warto wesprzeć branżę wydatków konsumpcyjnych. W Chinach wciąż mocno rośnie klasa średnia. Eksperci Fidelity Investments zwracają uwagę, jakie inwestycje, w których częściach świata warto wziąć pod uwagę.

W USA AKCJE SĄ DROGIE, ALE NIE BEZ POWODU

„Wyceny amerykańskich akcji na poziomie C/Z 16-17x nie są niskie, ale na rynku nie ma bańki, bo są one uzasadnione zyskownością spółek. Spodziewamy się jednak, że wskaźnik C/Z nie będzie dalej rósł i pozostanie na obecnym poziomie” – powiedziała podczas konferencji Global Media Forum Stephanie Sutton, dyrektor inwestycyjny ds. amerykańskiego rynku akcji w Fidelity.

„ROI amerykańskiego rynku jest nieco wyżej od innych, dlatego nie uważam, żeby był on taki drogi” – dodał Dominic Rossi, globalny dyrektor inwestycyjny ds. akcji.

Rossi uważa, że zainteresowanie rynku przesuwa się w kierunku wartości intelektualnej.

„Obecny wzrost na rynku jest zupełnym przeciwieństwem tego z lat 2003-2008. Wtedy wszystko kręciło się wokół wypłynięcia Chin oraz wzrostów na rynku surowców i twardych aktywów. Teraz wszystko kręci się wokół własności intelektualnej” – powiedział.

Sutton ostrożnie podchodzi do spółek paliwowo-energetycznych, poleca zaś sektor technologiczny i wydatków konsumpcyjnych.

„Jesteśmy ostrożni, jeśli chodzi o sektor paliwowo-energetyczny – będzie bezpieczny, gdy ropa osiągnie poziom 60-70 dolarów. Ciągle mocno inwestujemy w technologię i może ona napędzać rynek w 2016 r. Wierzymy też, że rok 2016 będzie rokiem wydatków konsumpcyjnych ze względu na odbudowę tego sektora” – powiedziała.

W następnym roku Sutton spodziewa się nieco niższej niż w 2015 r. aktywności w M&A oraz ofertach publicznych.

„W 2016 r. ciągle będziemy obserwowali dużą aktywność w fuzjach i przejęciach, ale nieco niższą niż w 2015 r. Ze względu na zwiększoną liczbę bankructw możliwe są konsolidacje w sektorze energetycznym” – powiedziała.

„W następnym roku możemy się też spodziewać spowolnienia, jeśli chodzi o IPO” – dodała.

W CHINACH ATRAKCYJNE BĘDĄ AKCJE CELUJĄCE W NOWĄ KLASĘ ŚREDNIĄ

„Silniejsze PKB niekoniecznie oznacza lepsze zwroty z rynku akcji. Dlatego tempo wzrostu PKB w Chinach nie jest wskaźnikiem, na którym inwestorzy powinni zbyt mocno skupiać swoją uwagę” – powiedziała Catherine Yeung, dyrektor inwestycyjny Fidelity.

Yeung jest zdania, że chińskie spółki są świadome wyzwań makroekonomicznych stojących przed ich krajem.

„Ciągle będą projekty infrastrukturalne, ale nie tyle, co w przeszłości. Ponadto, Chiny czeka restrukturyzacja państwowych konglomeratów i otwarcie swoich rynków finansowych” – powiedziała.

„Przedstawiciele chińskich spółek, z którymi rozmawiamy, biorą pod uwagę wyzwania makroekonomiczne, które stoją przed ich krajem i mówią, że przełoży się to na nieco niższe, ale ciągle stabilne dochody” – dodała.

Ze względu na wzrost klasy średniej dobrą inwestycją będą spółki, które w nią celują.

„Jeśli chodzi o akcje, to ze względu na wzrost klasy średniej w Chinach interesujące są na pewno sektory: medyczny, konsumpcyjny i ubezpieczeniowy” – powiedziała Yeung.

Dodała, że należy się spodziewać ekspansji zagranicznej chińskich spółek.

„Należy się spodziewać coraz więcej fuzji i akwizycji poza granicami Chin i wzmocnienia trendu M&A za granicą wobec krajowego” – powiedziała.

NA RYNKACH WSCHODZĄCYCH NIE WARTO KUPOWAĆ CAŁYCH INDEKSÓW

„Na rynki wschodzące negatywnie wpływa spowolnienie w Chinach, bo oznacza to, że ceny surowców zostaną nisko na dłużej” – powiedziała Anna Stupnytska, ekonomistka Fidelity.

"W krajach bliskowschodnich są bardzo duże deficyty i z tego powodu wydaje mi się, że nie należy się spodziewać ograniczania produkcji ropy, gdyż kraje te będą się bały spadku przychodów. Jeśli już, to możemy się spodziewać wzrostu produkcji w tym rejonie” – dodał Andrew Wells, globalny dyrektor inwestycyjny FI w Fidelity.

Rosnący kurs dolara także nie pomaga rynkom wschodzącym.

„Rajd dolara zacieśnił globalne uwarunkowania finansowe i rynki wschodzące musiały zacząć bolesny proces dostosowywania się do nowych warunków. Będzie on trwał kilka lat, ale perspektywy nie są wyłącznie złe, bo rynki wschodzące będą funkcjonować w minicyklach” – powiedziała Stupnytska.

Słabość rynków wschodzących powoduje jednak, że akcje można nabyć po niskich cenach.

„Wyceny akcji są na poziomie 10-11x C/Z, więc niezbyt wysoko. Szczególnie jeśli porówna się te wyceny do krajów rozwiniętych - wtedy widać, że jest tu 35-proc. premia” – powiedział Alex Homan, dyrektor inwestycyjny Fidelity.

Homan zwrócił uwagę, że na rynkach wschodzących warto inwestować w konkretne spółki.

„Jeśli chodzi o akcje na rynkach wschodzących, to jest tam bardzo szeroki wybór i mnóstwo dobrych okazji. Inwestujący na tych rynkach nie powinni celować w indeksy, lecz w konkretne spółki” – powiedział.

„Pozytywnie jesteśmy nastawieni np. do spółek brazylijskich, które swoje przychody odnotowują w dolarach i są w stanie wykorzystać słabość krajowej waluty” – dodał Oli Shakir-Khalil, specjalista ds. rynku długu Fidelity.

OBLIGACJE KORPORACYJNE LEPSZE OD RZĄDOWYCH; HY NIE MA PRZED SOBĄ NAJLEPSZEGO ROKU

„Najlepszą inwestycją w środowisku rosnących stóp procentowych są obligacje korporacyjne. Spread pomiędzy obligacjami skarbowymi a korporacyjnymi już jest duży – w poprzednich cyklach podwyżek stóp procentowych był on dużo mniejszy” – powiedział David Buckle, szef researchu ilościowego Fidelity.

Buckle uważa, że amerykańskie obligacje warto zamienić na azjatyckie.

„Oczywistym miejscem do inwestycji w obligacje jest ta część świata, w której nie spodziewamy się podwyżek stóp procentowych. W USA są one nieuniknione, w Europie nastąpią zapewne niedługo po Stanach, natomiast w Azji pozostaną nieruszone. W niektórych krajach, jak Australia czy Japonia, spodziewamy się nawet obniżek” – powiedział.

Eksperci Fidelity uważają, że 2016 r. może być nieco cięższy dla inwestujących w obligacje High Yield.

„2016 rok będzie ciężki dla inwestorów na rynku High Yield. Wyceny wyglądają bardzo korzystnie, ale fundamenty są w dużo gorszej sytuacji. Mimo to przewidujemy, że górę u inwestorów w 2016 r. wezmą wyceny” – powiedział Curtis Evans.

Uważają jednocześnie, że poziom bankructw w sektorze energetycznym nie powinien znacząco wzrosnąć.

„Procent bankructw nie powinien wzrosnąć do poziomu dwucyfrowego. Jeśli cena ropy zostanie na obecnym poziomie, to na pewno zobaczymy jakiś wzrost, ale naszym zdaniem będzie to skok do 4 proc. z 2,5 proc. obecnie” – powiedział Evans.

„W 2016 r. nie powinniśmy być świadkami bardzo dużego wzrostu bankructw w HY ze względu na powolny wzrost stóp procentowych, który powinien dać spółkom więcej czasu na refinansowanie” – dodał Buckle.