Aleksaszenko: rubel nie upadnie, choć będzie stopniowo słabł

Rubel się nie załamie, choć w ciągu najbliższych lat będzie się osłabiał – prognozuje b. wiceszef rosyjskiego banku centralnego Siergiej Aleksaszenko. W rosyjską walutę w ub.r. uderzył kryzys ukraiński i zachodnie sankcje, jednak niski kurs jest też zbawieniem dla Kremla w dobie niskich cen ropy.

"Myślę, że z powodu złej sytuacji gospodarczej (w Rosji), z powodu stagnacji rubel nie może być silny, ale ta waluta się nie załamie. Myślę, że w perspektywie 3–5 lat rubel będzie stopniowo tracił na wartości, ale to nie będzie na przykład 20 proc. spadek rocznie. Myślę, że znacznie mniej" – powiedział PAP Aleksaszenko.

Rosyjski rubel zaczął osłabiać się względem głównych walut w drugiej połowie 2014 r. Był to związane m.in. z kryzysem na wschodzie Ukrainy. Od początku 2015 roku waluta zaczęła się jednak stopniowo umacniać. Eksperci wskazywali, że o ile Moskwa cieszyła się z tego stanu rzeczy i starała się go przedstawiać jako dowód na dobrą kondycję rosyjskiej gospodarki, to wysoki kurs rubla jest problemem dla gospodarki.

Dzięki dewaluacji rubla Kreml i firmy naftowe kompensowały sobie niższe zyski spowodowane spadkiem cen ropy na światowych rynkach – z tego powodu, ze za eksportowaną ropę klienci płacą w dolarach, a dochody budżetu rosyjskiego w ponad połowie pochodzą ze sprzedaży ropy i gazu. Na kursie rubla jeszcze do niedawna prócz niskich cen ropy odbijał się dramatycznie kryzys ukraiński, zmiany stóp procentowych, zachodnie sankcje finansowe i gospodarcze oraz niestabilna sytuacja w regionie, która podważała zaufanie inwestorów.

Jak dodaje Aleksaszenko, pomimo kryzysu gospodarczego zagraniczny kapitał nie opuścił Rosji. "Kapitał to zwierzę, które jest głodne i oczekuje zysków, a Rosja może dostarczyć ogromne zyski. Jest krajem dużego ryzyka, ale także krajem dużych zysków. Dlatego te firmy, które mają klientów w Rosji, nie chcą jej opuszczać – ani McDonald's, Pepsi-Cola, Coca-Cola, firmy tytoniowe, czy te produkujące czekoladę. (...) Tak samo jak firmy budujące maszyny, czy nawet duże zagraniczne banki, które, choć nie rosną, nie chcą opuścić kraju" – powiedział.

Dodał jednak, że negatywnym zjawiskiem jest brak napływu nowego kapitału. "To nie jest oficjalne embargo, ale raczej mentalne embargo. Inwestorzy zdają sobie sprawę z ryzyka politycznego związanego z prowadzeniem działalności gospodarczej w Rosji, które znacznie wzrosło. Nie ma więc tych nowych inwestycji, nowych projektów" – powiedział.

Dodał, że jednocześnie kryzys nie uderzył w duże projekty w sektorze gazu, które są lukratywne dla wielu zagranicznych, międzynarodowych koncernów. Wymienił projekty dot. budowy nowych gazociągów oraz instalacje LNG na Morzu Bałtyckim i Półwyspie Jamalskim.

Aleksaszenko jest byłym wiceszefem rosyjskiego banku centralnego, byłym wiceministerem finansów Rosji i byłym pracownikiem Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Moskwie. Jest znany z krytyki polityki gospodarczej Kremla. Mieszka w USA.

Łukasz Osiński i Tomasz Grodecki