Uchodźcy zalewają Europę. Czy Polskę stać na pomoc?

To już nie jest odległy Liban, Syria czy Irak. Imigranci docierają również do Polski. Z taką skalą zjawiska Europa nie mierzyła się od czasów II wojny światowej. Na ile w związku z tym powinniśmy otworzyć się na imigrantów? Czy stać nas na pomoc?

Ze zjawiskiem migracji z Biskiego Wschodu i Afryki do Europy na taką skalę, jak obecnie, nie mieliśmy nigdy do czynienia. Według szacunków ONZ z samej Syrii wyemigrowało ok. 4 mln obywateli. Setki tysięcy ludzi uciekają z krajów afrykańskich, gdzie bieda i konflikty niebezpiecznie zbiegły się w czasie z boomem demograficznym. Do tego jeszcze uciekinierzy z Iraku czy Afganistanu. Na przeładowanych statkach lub pokonując długą drogę przez Turcję docierają do Grecji. Ta, od kiedy pogrążona jest w kryzysie, już taka atrakcyjna dla nich nie jest. Przez Macedonię do Serbii i dalej na Węgry – to tzw. „szlak bałkański”. Inny wiedzie przez Włochy. Włosi nie chcąc mieć problemów z imigrantami, puszczają ich dalej na północ. Szlaki przerzutu imigrantów do zachodniej Europy dziś pękają w szwach.

Sytuacja przerosła wszystkich, czego najbardziej jaskrawym przejawem jest fakt, że na granicy węgiersko-serbskiej za 310 mln zł budowany jest „wielki mur”. Od czasów upadku tego w Berlinie, Europa żyła ideą łączenia się, dziś w obawie przed obcymi grodzi się na nowo. 71 ciał znalezionych w ciężarówce w Austrii to symbol tego, że robi to bezskutecznie.

Uchodźca czy imigrant?

Status uchodźcy jest określony przez Konwencję Dotyczącą Statusu Uchodźców z 1951 roku (tzw. Konwencje Genewską). - Odnosi się on do osoby, która objęta jest międzynarodową ochroną. Ze względu na zagrożenie życia lub w uzasadnionej obawie o prześladowania, nie może przebywać na terytorium własnego kraju. Pojęcie imigranta jest znacznie szersze. Odnosi się do wszystkich przybyłych do kraju trzeciego na dłuższy czas lub w celu osiedlenia się na stałe - mówi w rozmowie z Biznes.pl Patryk Kugiel, ekspert z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Mówiąc prościej, nie każdy imigrant to uchodźca. Jednak bycie uchodźcą wiąże się choćby z tym, że można liczyć na pomoc ze strony państwa, w którym się znalazło. Im wyższa pomoc w danym kraju, tym kierunek bardziej atrakcyjny.

- W 2014 roku na 630 tys. wniosków o nadanie statusu uchodźcy w całej Europie aż 220 tys. zgłoszonych zostało w Niemczech. 75 proc. wszystkich wniosków przypada na 5 krajów europejskich. To Niemcy, Szwecja, Francja, Dania i Norwegia – wymienia Patryk Kugiel i dodaje: - To właśnie tam jest największa koncentracja imigrantów. W Polsce, dla porównania, w ubiegłym roku złożono 8 tys. wniosków, a tylko 730 osób otrzymało różne formy ochrony.

Pod względem liczby składanych wniosków, Polska w Europie zajmuje w różnych latach miejsca od 10. do 13., a to jednoznacznie daje nam do zrozumienia, że jesteśmy dla uciekinierów z Afryki i państw Bliskiego Wschodu co najwyżej krajem tranzytowym.

Nikt nie chce do Polski

- Do zatrzymania doszło na jednej ze stacji benzynowych w powiecie będzińskim. W samochodzie osobowym na fińskich numerach rejestracyjnych podróżowało pięcioro cudzoziemców. Czworo z nich nie posiadało przy sobie żadnych dokumentów. Jedynie kierowca przedstawił do kontroli iracki paszport z przerobioną datą ważności oraz przeterminowaną fińską kartę pobytu. Jak się później okazało, mężczyzna posiadał legalny pobyt w Finlandii. Pozostali pasażerowie samochodu oświadczyli, że Polska jest dla nich jedynie krajem tranzytowym, a podróżują do Finlandii – czytamy w komunikacie Straży Granicznej, która w ostatnim tygodniu zatrzymała kilku obywateli Iraku.Takich historii jest w Polsce bardzo wiele.

W 2014 roku za usiłowanie lub przekroczenie granicy Polski wbrew przepisom zatrzymano ponad 4,5 tys. cudzoziemców, w tym 4,3 tys. obywateli spoza Unii Europejskiej – wynika z danych Straży Granicznej. Jeśli ktoś już do nas trafia, to najczęściej w drodze na Zachód. I nie ma się czemu dziwić. W Niemczech uchodźcom żyje się znacznie łatwiej. Minimum egzystencjonalne tam oznacza coś innego niż np. w Polsce. Dla przykładu – jak wylicza „Deutsche Welle” - spośród całego systemu świadczeń socjalnych dostępnych w Niemczech dla uchodźców, ci samotni dostają 143 euro „kieszonkowego”. Dorośli prowadzący wspólne gospodarstwo domowe dostają od państwa po 129 euro miesięcznie. Dzieci w zależności od wieku dostają od 85 do 92 euro. Państwo ponosi koszty wynajmu mieszkania, a jeżeli nie daje zakwaterowania, to wypłaca dodatkowe 216 euro. Oprócz tego Niemcy płacą za opiekę medyczną uchodźców, a tym przebywającym w kraju dłużej niż 15 miesięcy gwarantuje objęcie ustawą o opiece socjalnej. Tymczasem w Polsce aż tak dobrze nie jest.

- Średni koszt utrzymania uchodźcy to w zaokrągleniu ok. 1,4 tys. zł. miesięcznie – mówi w rozmowie z Biznes.pl Ewa Piechota, rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Nie są to pieniądze wypłacone takiemu uchodźcy „do ręki”. To koszt całkowity, związany z zakwaterowaniem, wyżywieniem czy leczeniem.

Procedura przyznania statusu uchodźcy w Polsce ustawowo trwa 6 miesięcy. O tych, którzy podlegają procedurze administracyjnej, dba Urząd do Spraw Cudzoziemców, w tym okresie ponosi on koszty związane z utrzymaniem imigrantów. Po przyznaniu statusu, ciężar finansowy związany z utrzymaniem obcokrajowców bierze na siebie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.

Według danych z Urzędu do Spraw Cudzoziemców, z systemu pomocy socjalnej korzysta w Polsce w sumie 3770 osób z zagranicy. 1266 cudzoziemców mieszka w ośrodkach, a 2504 korzysta z pomocy poza ośrodkami. Według danych z końca czerwca, ponad połowa wszystkich cudzoziemców znajdujących się pod opieką Urzędu to Ukraińcy – jest ich w Polsce 2017.

Biorąc pod uwagę średnie koszty utrzymania oraz liczbę uchodźców korzystających ze świadczeń socjalnych, rocznie koszty pokrywane z budżetu oscylować mogą w okolicach 65 mln zł. Jednak pojawiają się szacunki mówiące o wydatkach rzędu 100, a nawet 150 mln zł. Bez względu na to, które wyliczenia są bliższe prawdy, zaprezentowany przedział pokazuje wyraźnie, że z perspektywy np. budżetu państwa są to wydatki relatywnie niewielkie.

Problem syryjski na koszt Unii Europejskiej

Najwięcej wniosków o status uchodźcy składają w Polsce Rosjanie, którzy najczęściej deklarują narodowość czeczeńską. Od 2009 do 2015 roku było ich aż 39,3 tys., czyli 64 proc. wszystkich wnioskujących. Na drugim miejscu w tym okresie znaleźli się Gruzini, którzy stanowią aż 20 proc. ogółu. Ukraińców, którzy w takim zestawieniu zajęli trzecie miejsce, było w tej grupie ok. 6 proc. Wnioski złożyło ok. 3,6 osób. Warto zwrócić w tym miejscu uwagę na fakt, że w Polsce odsetek wnioskodawców z Syrii, o których było tak głośno, jest znikomy. W latach 2009 – 2015 wnioski o nadanie statusu uchodźcy zgłosiło raptem ok. 500 Syryjczyków.

Do Polski przybyło już pierwszych 150 osób z grupy ponad 2 tys. imigrantów, do przyjęcia których zobowiązaliśmy się wobec Unii Europejskiej. Dyskusja na temat zasadności tego zobowiązania rozpalała długo opinię publiczną, choć w porównaniu z innymi państwami Europy, problem mamy znikomy. - Problem imigrantów w Polsce nie jest aż tak istotny, bo Polska nie jest atrakcyjnym krajem dla obcokrajowców w porównaniu do bogatszych krajów UE. W Niemczech przybiera on jednak zupełnie inne rozmiary. Zdumiewająca jest dynamika napływu imigrantów. W ubiegłym roku w Niemczech zgłoszono 220 tys. wniosków o azyl, w tym roku szacuje się tę liczbę nawet na 800 tys. wniosków – mówi Patryk Kugiel, ekspert PISM.

Z danych ONZ wynika, że liczba syryjskich uchodźców od wybuchu wojny domowej w Syrii w 2011 roku przekroczyła 4 mln, przy czym w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy wzrosła o milion. Blisko 2 mln z nich przebywa na terenie Libanu, który powierzchniowo moglibyśmy porównać np. do województwa świętokrzyskiego.

2 tys. imigrantów, którzy mają zostać przyjęci przez Polskę problemu nie rozwiązuje. Dodatkowo za każdego z tej grupy płaci Unia Europejska. 10 tys. euro przewidziane jest na każdego przesiedlonego, 6 tys. euro na każdego poddanego relokacji. – Przesiedlenie w tym kontekście oznacza osobę spoza Unii Europejskiej, relokacji poddawane są osoby, które wcześniej przebywały w obozach uchodźczych na terenie Unii – tłumaczy rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Mamy się czego bać?

Z jednego z ostatnich sondaży przeprowadzonych przez CBOS w maju wynika, że 86 proc. Polaków nie zgadza się ze stwierdzeniem, że potrzebujemy więcej imigrantów. Najczęściej boimy się o utratę miejsc pracy. To dość zastanawiające, bo to ten sam argument podnoszony przez brytyjskich polityków odnośnie pracujących na Wyspach Polaków uznajemy za mit. Tymczasem skala migracji do Polski jest tak mała, że praktycznie nie ma wpływu na nasz rynek pracy.

Patrząc z perspektywy doświadczeń zachodniej Europy, największym zmartwieniem staje się radykalizacja imigrantów. Na przedmieściach wielkich europejskich metropolii powstają getta zamieszkiwane przez młodych, bezrobotnych i bardzo sfrustrowanych ludzi, których system zamiast integrować, separuje od reszty. Europa przez lata pielęgnując bogaty system świadczeń socjalnych zupełnie zapomniała o integracji. Młodzi, gniewni i radykalni dziś szukają czegoś, co zalepi ideologiczną próżnię życia codziennego. Tu idealnie wkomponował się wojujący islam, stąd tylu wśród nich popleczników ISIS. Choć w Polsce to problem praktycznie nieznany, to jednak warto uczyć się na błędach Brytyjczyków czy Francuzów.