Polskie rynki tracą swój powab, zyskują węgierskie

Wizerunek Polski jako flagowej gospodarki Europy Wschodniej szybko przestaje być aktualny z powodu mieszanki nieortodoksyjnej polityki, która, jak przekonuje rząd w Warszawie, pozwoliła Węgrom stać się gwiazdą numer jeden.

Budapeszt, który w piątek uzyskał upragniony rating inwestycyjny, najwyraźniej zastąpił Polskę w rachubach inwestorów, ponieważ Warszawa wzięła w polityce krajowej kierunek, jaki jeden z analityków określił mianem „orbanizacji”.

Termin to odwołanie do Viktora Orbana, bezkompromisowego premiera Węgier, którego działania, takie jak centralizacja władzy, wzrost wydatków państwowych i decyzja o zmuszeniu banków do poniesienia strat na kredytach hipotecznych we frankach, naśladuje teraz w Polsce nacjonalistycznie nastawiona rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość.

Ale rynki uznały, że taki styl działania trudno naśladować. Bo podczas gdy węgierskie giełdy zyskały 70 procent, a tutejsze obligacje odnotowały poważny wzrost w ciągu ostatnich dwóch lat, to od czasu, kiedy Polska przyjęła podobny kierunek, rynki poważnie straciły.

Niektórzy uważają, że może to być kwestia wyczucia czasu. Minęły trzy lata nim polityka Orbana poskutkowała wzrostem węgierskich rynków, ale inwestorzy raczej nie zamierzają podarować Polsce takich terminów.

Od początku 2015 roku giełda w Warszawie straciła ponad 20 procent, agencja S&P obniżyła rating kredytowy kraju, a złotówka była najgorzej notowaną walutą w Europie Środkowej i straciła w ubiegłym roku osiem procent w stosunku do euro.

- Problemem jest polityka, polityka i jeszcze raz polityka – powiedział Guillaume Tresca, strateg ds. rynków wschodzących Crédit Agricole. – Polska była bezpiecznym schronieniem, a Węgry miały wysoki współczynnik beta. Teraz role się nieco odwróciły i Węgry są mniej ryzykownym rynkiem, a Polska straciła swoją przewagę bezpiecznego schronienia.

Na domiar wszystkiego rentowność polskich obligacji złotówkowych po raz pierwszy była w ubiegłym miesiącu wyższa od węgierskich, a koszty ubezpieczenia na wypadek niewypłacalności w obu krajach zbliżają się do siebie.

Zmiana polityki w Warszawie spowodowała też spięcie z Komisją Europejską, która teraz śledzi zmiany w mianowaniu sędziów w Polsce. Bruksela zagroziła wszczęciem procedury, która może pozbawić Polskę prawa do głosowania w Unii Europejskiej – taka sytuacja nie miała miejsca nigdy wcześniej.

Problemy z kredytami frankowymi

Poza wszystkimi problemami do rozwiązania, dla maklerów najważniejsze pytanie brzmi, czy polskie rynki nadal będą miały tak słabe wyniki, czy może pójdą w ślady zyskujących rynków węgierskich.

Tatha Ghose z Commerzbank, który używa terminu “orbanizacja”, uważa że tak się nie stanie i kwestionuje opinię, że kopiowanie decyzji, takich jak zdjęcie z barków pożyczkobiorców kredytów we frankach, zapewni polskim rynkom podobną poprawę.

Dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który ostrzegł, że plan przewalutowania może zdestabilizować polskie banki, pokazują że walutowe kredyty hipoteczne stanowiły ponad 10 procent węgierskiego rocznego produktu krajowego brutto w chwili, kiedy Budapeszt zmusił banki pod koniec 2014 roku do przełknięcia strat wynikających z przewalutowania ich na forinty. W Polsce ten udział wynosi mniej niż osiem procent.

- Postronni obserwatorzy często porównują sytuację Polski i Węgier i zakładają, że konsekwencje dla notowań rynku aktywów są oczywiste – powiedział Ghose. – Tymczasem ceny aktywów na Węgrzech zmierzały w przeciwnym kierunku.

Nacisk Budapesztu na samowystarczalność spowodował zmniejszenie zadłużenia walutowego do 80 procent produktu krajowego brutto z około 120 procent w 2010 roku.

Oczekuje się też, że wskaźnik zadłużenia do produktu krajowego brutto również spadnie, natomiast w Polsce w najbliższej przyszłości do tego nie dojdzie. Kraj planuje zwiększenie tegorocznych wydatków  budżetowych o około siedem procent.

Wyjątkowa też była sytuacja Węgier w styczniu 2015 roku, kiedy właśnie ostatnie kredyty frankowe zostały przewalutowane na forinty i krajowi udało się uniknąć skutków wzrostu wartości franka po uwolnieniu kursu przez szwajcarski bank centralny. Polska dopiero teraz przymierza się do takiej decyzji.

- Węgierski rząd i bank centralny uznano na geniuszy – powiedział Ghose podkreślając, że w miarę poprawy wyników węgierskiej gospodarki wzrosła też premia za ryzyko, jakiej domagają się inwestorzy.

Przyznawanie ratingów

Węgry najwyraźniej wciąż nie tracą tempa. Podwyższenie ratingu kredytowego w piątek oznacza, że kraj jako pierwszy rynek wschodzący doszedł w ciągu dwóch lat do ratingu inwestycyjnego. Natomiast rating Polski został w styczniu obniżony po raz pierwszy od czasu upadku komunizmu w 1989 roku.

Moritz Kraemer specjalista ds. ratingów S&P bierze pod uwagę dalsze obniżenie ratingu Polsce, a już teraz jest trzy stopnie powyżej śmieciowego i wynosi BBB+.

- Istnieje ryzyko obniżenia Polsce ratingu – powiedział Shahzad Hasan, zarządzający pakietem inwestycyjnym Allianz Global Investors i stawiający na przeważoną pozycję Węgier i niedoważoną Polski. – Takie ryzyko nie jest bez znaczenia w najbliższej przyszłości.

Obserwatorów niepokoi fakt, że PiS zacieśnia kontrolę nad polskim sądownictwem i mediami. To wzorzec zaczerpnięty bezpośrednio z podręcznika ekonomicznego Orbana, ale w sytuacji, kiedy Unia Europejska zaczyna strofować Warszawę po trwającej dekadę pozycji kraju jako przykładowej gospodarki Europy Wschodniej, inwestorzy zaczynają się wahać.

- Nagle inwestorzy w Polsce muszą brać pod uwagę ryzyko polityczne, a przez osiem lat nie musieli o tym myśleć – powiedział Piotr Matys, ekonomista Rabobank.