Polak, który wyprzedził Billa Gatesa, skończył jako pasterz świń

Stworzył minikomputer szybszy niż wprowadzony dziesięć lat później IBM PC. Skończył jako pasterz świń pod Olsztynem. Dlaczego? W Polsce wciąż słyszał: „gdyby było to możliwe, to Amerykanie by już to dawno zrobili”. A co do świń, to, jak to określił, „woli prawdziwe świnie, od tych ludzkich”. Jemu się nie udało. Inni musieli wyjechać z Polski, żeby odnieść sukces.

Od wymyślenia żelaznego pługu do jego zastosowania w Europie minęło prawdopodobnie 500 lat. Teraz tempo wprowadzania innowacji na rynek liczy się w tygodniach, góra miesiącach. Otwiera to drogę wizjonerom, takim jak zmarły niedawno Steve Jobs. Jednak czy gdyby twórca koncernu Apple urodził się w Polsce, byłby znany? Dlaczego ktoś, kto wyprzedził Billa Gatesa, skończył jako pasterz świń? Biografie Polaków, którzy mogą poszczycić się osiągnięciami na polu nowych technologii, mają jeden wspólny mianownik – jeśli odnieśli sukces, to za granicą. Jacek Karpiński stworzył w 1970 r. minikomputer szybszy niż wprowadzony dziesięć lat później IBM PC. Wynalazł także m.in. skaner fotografii, robot sterowany głosem i ręczny skaner Pen-Reader. Co się stało z jego wynalazkami? Dlaczego ktoś, kto wyprzedził Billa Gatesa, skończył jako pasterz świń pod Olsztynem? Karpiński w Polsce wciąż słyszał: „gdyby było to możliwe, to Amerykanie by już to dawno zrobili”. A co do świń, to, jak to określił, „woli prawdziwe świnie, od tych ludzkich”. Polska pod względem innowacyjności i wprowadzania nowych technologii od lat była i jest zaściankiem. PRL się skończył, ale Polska nie stała się bardziej innowacyjna. Jak grzyby po deszczu powstają kolejne parki przemysłowo–technologiczne, które mogą pochwalić się wdrażaniem jakichś idei w życie, ale często, jak opowiadają ich pracownicy, działalność takich parków opiera się na przejadaniu funduszy unijnych. Często problem ten sprowadzany jest do całej Europy, która spowita gąszczem przepisów, pomału przestaje być konkurencyjna dla reszty świata. Dlatego nasi rodacy – potencjalni ludzie sukcesu - najczęściej emigrują do USA. Od zera do milionera W latach 80. wyjechało z Polski 50 tys. inżynierów i techników, 3,5 tys. lekarzy i 4 tys. pracowników naukowych, bo tylko w USA można zrealizować zasadę, którą tak sformułował Andrew Louis z Wall Street (spec od łączenia kapitału z know-how): „pieniądze pomnażają inwencję, a inwencja pomnaża pieniądze". Historia Włodzimierza Gawrońskiego (prof. Politechniki Gdańskiej) brzmi jak uwspółcześniona wersja amerykańskiego mitu od pucybuta do milionera. Polak zaczynał bowiem w USA jako tokarz i pielęgniarz, a skończył na najwyższym stanowisku technicznym w NASA (główny inżynier ds. anten naziemnych). Po wyjeździe do USA musiał pracować siedem dni w tygodniu, teraz zajmuje się dynamiką pojazdów kosmicznych. Inny Polak za Oceanem - prof. Andrzej Targowski - za komuny był objęty zakazem drukowania. Wyjechał więc do USA, gdzie objął katedrę informatyki w Western Michigan University. Wymyślił ideę infostrady w gospodarce lansowaną później przez Ala Gora i Billa Clintona. Wiceprezydent Al Gore chciał, żeby information superhigway wzmocniła edukację w USA i ułatwiła dostęp do internetu każdemu Amerykaninowi. W 1992 r., kiedy duet Clinton-Gore objął rządy, internet nie był spopularyzowany (tylko 313 tys. komputerów w sieci). Dopiero za ich sprawą dostęp do niego, jako rodzaj innowacji, stał się sprawą polityczną. Internet był tylko jedną z części projektu Targowskiego. Miał on też pobudzić gospodarkę poprzez takie innowacje jak: roboty, „smart roads” (drogi wykorzystywane do testowania najnowszych technologii komunikacyjnych, obecnie istnieje w stanie Virginia), biotechnologia, kolej magnetyczna (tradycyjne torowisko zastąpione przez system elektromagnesów) czy światłowody. Czytaj dalej na stronie 2: kupił część wyspy na Karaibach i wrócił do Polski... Czytaj również w Onecie: Konstruktor, który wyprzedził swoją epokęSzaleństwo na punkcie firm internetowych

Ciąg dalszy artykułu... Wyniki swoich prac naukowych skomercjalizował prof. Marek Hołyński, wykładowca na najlepszej technicznej uczelni świata - Massachusetts Institute of Technology w Cambridge. Swego czasu stworzył prototyp nowego komputera. Później konstruował nowe komputery dla Silicon Graphics w Dolinie Krzemowej. Po latach pracy w centrum nowych technologii, za pieniądze z patentu, kupił część wyspy na Karaibach i wrócił do Polski. Polacy nie gęsi Jak łączyć biznes z technologią, Polacy wiedzą od setek lat. Znamienne, że swoje pomysły ze spektakularnym sukcesem komercyjnym realizują zwykle za granicą. W 1839 r. w Genewie biznesmen Antoni Patek połączył siły z zegarmistrzem Franciszkiem Czapkiem, zakładając istniejącą do dziś firmę „Patek, Czapek & Cie” (obecnie nosi nazwę „Patek Philippe SA” – drugi człon został dodany, kiedy do spółki dołączył Francuz). Do dziś zegarki produkowane przez tę firmę uważane są za najlepsze na świecie. Jeden z nich w 1999 r. na aukcji w Nowym Jorku został wylicytowany za bagatela 11 mln dolarów. Z okazji 150-lecia istnienia firmy wyprodukowano najbardziej skomplikowany zegarek na świecie. Posiada 33 mechanizmy i 1728 elementów. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że nazwa słynnej firmy Max Factor ma polski rodowód. Założyciel tej firmy nazywał się Maksymilian Faktorowicz. Urodził się w Łodzi, w rodzinie żydowskiej. W Polsce zaczynał jako pomocnik aptekarza, ale jego kariera nabrała rozpędu dopiero w Moskwie, gdzie otworzył własny sklep drogeryjno-perukarski. Tam awansował na doradcę dworu w sprawach kosmetycznych. Znany na całym świecie stał się po emigracji do USA. W 1914 r. opracował zmywalny podkład dla aktorów filmowych. Za charakteryzację otrzymał w 1929 r. Oscara. Masowa produkcja jego kosmetyków trwa do dziś. Polski Edison Pisała o nim prasa w całej Europie, a w USA jego osiągnięcia popularyzował Mark Twain. Określany był mianem „galicyjskiego geniusza” lub właśnie „polskiego Edisona”. Jan Szczepanik, bo o nim mowa, całe życie związany był z Tarnowem, ale swoją pracownię miał w Wiedniu. To właśnie tam odwiedził go sam cesarz, ale nic dziwnego, skoro wynalazek Szczepanika – kamizelka kuloodporna, uratował życie królowi Hiszpanii Alfonsowi XIII. Co ciekawe, patent na kamizelkę posiadał inny Polak (Kazimierz Żegleń), który zlecił Szczepanikowi stworzenie materiału odbijającego kule. Szczepanik zrewolucjonizował też działanie maszyny tkackiej, skracając czas produkcji z paru dni do pół godziny. Mało kto wie, że firma Kodak w 1928 r. zaczęła sprzedawać film „Kodacolor” stworzony właśnie na podstawie metody Szczepanika. Polak zaprojektował też prototyp aparatu, kamerę z trzema obiektywami, teletroskop - aparat do reprodukowania obrazów na odległość. Na ten ostatni projekt nie znalazły się fundusze, ale z czasem patenty Szczepanika zostały wykorzystane w stworzeniu telewizora. Polak jednym z najbogatszych Finów Przygoda Stefana Widomskiego z Finlandią zaczęła się w latach 70., kiedy poznał swoją przyszłą żonę, przebywającą wtedy na stypendium w Polsce. Wyjechał za nią do kraju św. Mikołaja. Imał się tam różnych zajęć: naprawiał telewizory, studiował politologię, aż został tłumaczem języka polskiego w kancelarii ówczesnego premiera. Kiedy dowiedział się, że koncern Nokia poszukuje sprzedawców, wydzwaniał tyle razy, aż go przyjęli. W tamtej dekadzie, kiedy cała gospodarka Finlandii żyła z handlu z ZSRR, Nokia miała minimalne obroty z ogromnym sąsiadem. Dzięki swojemu talentowi do języków i smykałki do biznesu w ciągu roku zwiększył sprzedaż do ZSRR o 30 proc. Po dwóch latach ją podwoił. Czytaj dalej na stronie 3: mit o Nokii... Czytaj również w Onecie: 10 przełomowych wynalazków autorstwa PolakówOto najlepszy telefon Nokii?