Nowelizacja dotycząca spraw o sędziowskie pensje - do podpisu prezydenta

Do podpisu prezydenta trafi nowelizacja ustroju sądów, pozwalającą ministrowi sprawiedliwości przystąpić do każdej sądowej sprawy o wynagrodzenie sędziego, referendarza lub asystenta sędziego, jakie wytaczają oni prezesom swych sądów.

Sejm w piątek opowiedział się przeciwko uchwale Senatu, który na początku października odrzucił tę ustawę. 271 posłów zagłosowało za odrzuceniem stanowiska Senatu, 31 posłów je poparło, zaś 136 wstrzymało się od głosu. Sejm odrzuca uchwałę Senatu bezwzględną większością głosów.

Nowela Prawa o ustroju sądów powszechnych pozwala ministrowi na przystępowanie do procesów jako tzw. interwenient uboczny (czyli osoba mająca interes prawny w rozstrzygnięciu danej sprawy), ale bez konieczności wykazywania tego interesu prawnego - w przeciwieństwie do pozostałych, którzy muszą go wykazywać, a ostateczną decyzję o dopuszczalności przystąpienia do sprawy wydaje sąd orzekający. W tym wypadku przystąpienie ministra nie zależałoby od decyzji sądu.

Resort sprawiedliwości źle oceniał sądową praktykę, która prowadziła do tego, że sędziowie występują o podwyżkę wynagrodzenia do sądu, a rozpatrują to ich własne sądy, bo prezesi sądów nie prowadzą należytej polemiki z pozywającymi.

W dyskusjach ekspertów nowela wywoływała kontrowersje, bo zmienia zasadę równości stron z kodeksu cywilnego. Od czasów Kodeksu Napoleona stanowi ona, że przed sądem cywilnym prawa każdego są równe. Wskazywano, że w tej sytuacji powinno się też uznać, że w sprawach z pozwu nauczycieli o ich pensje powinno się też dopozywać ministra edukacji.

Za odrzuceniem nowelizacji opowiedziało się m.in. Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia". "Projekt wpisuje się w trwającą od kilku lat serię zmian Prawa o ustroju sądów powszechnych, których jedynym bodajże wspólnym mianownikiem jest poszerzenie władzy ministra sprawiedliwości nad wymiarem sprawiedliwości, a jednocześnie ograniczenie niezawisłości sędziów i niezależności sądów" - wskazywało.

Również Krajowa Rada Sądownictwa podkreślała wcześniej, że minister sprawiedliwości ma prawo dbać o budżet, ale nowelizacja jest wyrazem braku zaufania do sądów, które oceniono jako niestosujące prawa.

"Patrzymy na praktykę, jaka się wytworzyła - naszym zdaniem jest ona zła. Sędziowie występują o podwyżkę wynagrodzenia do sądu, a rozpatrują to ich własne sądy - prezesi sądów nie prowadzą należytej polemiki z pozywającymi. Były sytuacje, gdy prezes sądu przyznał niesłusznie podwyżki sędziom - interweniowaliśmy, ale prezes tego nie uchylił. Boimy się, że rozumiejąc tak daleko idącą niezależność sądów, te sądy mogą wysadzić budżet w powietrze, na co minister nie będzie miał wpływu" - uzasadniał w sierpniu potrzebę nowelizacji wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń.

Sprawa wynagrodzeń sędziów i dopuszczalności podwyżek czeka też na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego, gdzie trafiły kasacje i pytania prawne.