Lepiej być więźniem niż sierotą

Dzienna stawka utrzymania więźnia to 80 zł, natomiast wychowanka w Rodzinnym Domu Dziecka nieco ponad 20 złotych. Osadzony może uczyć się języków, uprawiać sport, a na dodatek je lepiej niż w chory w szpitalu. A sierota w domu dziecka?

Robert ma 26 lat. Brunet. Zadbany. Trzy miesiące temu wyszedł z zakładu karnego. Odsiadywał wyrok kilkunastu miesięcy za kradzież z włamaniem. - Za murami jest inny świat. Tam czas wolniej biegnie. Jest dużo czasu na przemyślenia. Z nudów przeczytałem chyba z 200 książek, poprawiałem swoją kondycję fizyczną i wyleczyłem wszystkie zęby. A, i jeszcze jedno, utyłem 7 kilo – wylicza. Jak mówi, dzień podobny do dnia, ale do tego można się przyzwyczaić. Wyznaje jednak, że w ciągu tych miesięcy był świadkiem wielu niedobrych zdarzeń i nigdy, przenigdy nie chciałby tam wrócić.

Dzień w zakładzie zaczyna się pobudką i apelem. Następnie śniadanie i czas wolny. Część osadzonych pracuje, reszta stara się uczestniczyć w różnorodnych zajęciach. Są też tacy, którym wszystko jedno i rzadko decydują się na jakikolwiek wysiłek. Grają w różne gry albo oglądają telewizor. Potem jest dość smaczny obiad (lepszy niż w szpitalu), czas wolny, kolacja i znów czas wolny. Ok. 22 gasną światła. I tak w kółko.

-W celach, co prawda, trochę ciasno, ale czasami w domu nie ma lepszych warunków. Ja mieszkałem z rodzicami i trójką rodzeństwa w dwóch małych pokoikach. Kibelek mieliśmy na podwórzu, w domu piece, w których trzeba było palić, a i tak w chałupie było zimno – podkreśla. - W zakładzie wszystko masz pod nos. Znam starszego bezdomnego gościa, który zawsze na zimę trafiał do zakładu. Robił to celowo. Mówił, że w zakładzie cieplej, lepiej karmią, raz na tydzień prysznic, dostaje „państwowe” czyste ubranie i ma więcej rozrywki niż w noclegowni – opowiada.

Do wyboru - warsztaty, kursy lub siłownia

Jak informuje ppor Marcin Kunicki, młodszy inspektor Biura Penitencjarnego Służby Więziennej, w zakładach karnych stwarza się warunki odpowiedniego spędzania czasu wolnego. - W tym celu organizuje się zajęcia kulturalno-oświatowe, wychowania fizycznego i sportowe np. zajęcia na siłowni oraz pobudza aktywność społeczną skazanych – wyjaśnia. W każdym zakładzie prowadzi się wypożyczalnię książek i prasy dla skazanych oraz stwarza możliwość korzystania z urządzeń audiowizualnych w świetlicach i celach. Skazanym zapewnia się bezpłatne świadczenia zdrowotne, leki oraz artykuły sanitarne.

Osadzeni mogą uczestniczyć m.in. w zajęciach z psychologiem, socjoterapeutą, spotkaniach AA oraz licznych warsztatach. Mają także możliwość nauki języków obcych. Niektóre zakłady, z reguły nowe, są  wyposażone w nowoczesne sale komputerowe, gdzie odbywa się nauka kursów zawodowych. Część z nich finansowana jest ze środków unijnych, reszta z funduszu pomocy postpenitencjarnej, tworzonego z odpisów od pensji pracujących osadzonych. Działają także kluby pracy, gdzie skazani uczą się pisać CV, listy motywacyjne i słuchają porad, jak zachować się na rozmowie kwalifikacyjnej. W niedzielę, jeśli chcą, uczestniczą we mszach. Skazanemu udzielane są także widzenia oraz przepustki.

Osoby przebywające w zakładach karnych mogą także pracować - nieodpłatnie lub odpłatnie. W pierwszym przypadku chodzi o prace pomocnicze lub porządkowe (w tym odśnieżanie i sprzątanie) na rzecz jednostek organizacyjnych Służby Więziennej lub samorządu terytorialnego. W drugim zaś o normalny stosunek pracy. Do ubiegłego roku pracujący skazani otrzymywali połowę minimalnego wynagrodzenia. Od lutego, po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, otrzymują całą pensję, ale zdecydowanie zmniejszyła się liczba pracodawców chętnych do zatrudniania skazanych.

Czytaj dalej na stronie 2: Ile zarabia osadzony?

Ciąg dalszy artykułu...

Ile więc zarabia osadzony? Po odjęciu składek, pieniędzy na wyjście (tzw. żelazna kasa), ewentualnie zajęć komorniczych zostaje do dyspozycji ok. 300 zł miesięcznie.

Robert skorzystał z szansy, jaką dał mu zakład karny. Co prawda nie poszedł do pracy, ale zamiast bezcelowo kopać piłkę, pilnie wkuwał niemieckie i angielskie zasady gramatyczne oraz słówka. Nauka szła mu całkiem nieźle. - Od kilku tygodni jeżdżę z handlarzami do Niemiec i Francji jako tłumacz - mówi. - Za wyjazd mam około 800 zł. Zazwyczaj wyjeżdżam raz w tygodniu, czasami udaje mi się zrobić dwa kursy, gdy wyjazd jest gdzieś blisko. Nie narzekam. Wkrótce zamierzam podjąć studia, założę też swój biznes – podsumowuje.

W bidulu słabo z perspektywami

Daniel opuścił dom dziecka w ubiegłym roku. W placówkach tego typu  przebywał dobrych 10 lat. Odkąd pamięta zawsze zazdrościł kolegom, którzy mają normalnych rodziców. Jego ojciec zginął w wypadku, jechał  po wódce. Matka pije do dziś. Rzadko trzeźwieje.

W placówce, jak wspomina, było niespecjalnie. Choć miał ciepło, jedzenie, ubranie i wszystkie podstawowe rzeczy, to rzadko miał powód do radości. W szkole uczył się słabo, bo jakoś nie miał motywacji, ale bez przeszkód przechodził z klasy do klasy. O nauce języka obcego czy innych dodatkowych zajęciach mógł zapomnieć.

- Koledzy ze szkoły kupowali różne kursy przez internet, uczyli się słówek w necie, wymieniali płytami. Chodzili na korki. Ja miałem łóżko w 4-osobowym pokoju, radio, szafę i biurko. O telewizorze i komputerze, choćby największym gruchocie, mogłem pomarzyć. Owszem, był jeden wspólny komputer, ale rzadko mogłem się do niego dostać – opowiada i dodaje, że bez ograniczeń mógł natomiast korzystać z ze stołu do ping-ponga, boiska i roweru.

Dobre wspomnienia ma głównie z wycieczek. Nie było ich dużo, ale kilka utkwiło w pamięci. Był nad morzem, w górach i w Pradze. - Mój młodszy kolega Piotrek ma zdecydowanie lepiej. Choć przebywa w rodzinnym domu dziecka, mówi, że jest fajnie, jak w prawdziwej rodzinie. Jeździ na wakacje, uczęszcza popołudniami do szkoły muzycznej. Ma swój pokój. Mówi, że to dzięki opiekunom, którzy wciąż siedzą z nosami w jakichś papierach i szukają dodatkowych pieniędzy na ich utrzymanie. Tak to ja też bym chciał – marzy z uśmiechem na twarzy.

Sam, gdy tylko skończył 18 lat, natychmiast wyprowadził się z placówki. Wynajął mieszkanie, dorabia  na czarno w warsztacie samochodowym i uczy się zaocznie. Pieniądze, które dostał na usamodzielnienie w wysokości kilku tysięcy przeznaczył na meble, lodówkę, telewizor i wymarzony komputer. Otrzymał też trochę zgromadzonych z renty po ojcu pieniędzy i niespełna 500 złotych miesięcznie na kontynuację nauki. Jakoś przeżyje. Niewiele tego, ale gdy przez kilka lat będzie oszczędzał, to może za jakiś czas kupi jakiś mały kąt dla siebie.

Złożył też podanie o przydział mieszkania komunalnego. - Coraz częściej myślę o wyjeździe za granicę. Uczę się angielskiego. Na studia raczej się nie wybieram, bo to jednak kosztuje. Gdybym dostał dobrą pracę w Anglii, to może wcale bym tu nie wrócił – rozważa. - Jakie ja mam tu perspektywy? Robota na czarno, żadnego dachu nad głową, matka pijaczka. Co to za życie? - pyta retorycznie.

Czytaj dalej na stronie 3: Ile kosztuje utrzymanie więźnia, a ile dziecka?

Ciąg dalszy artykułu...

80 zł na więźnia, 20 zł na dziecko

W Polsce jest obecnie 87 Zakładów Karnych i 70 Aresztów Śledczych, w których znajduje się blisko 83 tysiące osadzonych. Miesięczne utrzymanie więźnia w zakładzie to 2 451 złotych. Dziennie to nieco ponad 80 zł. Dzienna stawka żywieniowa waha się w granicach od 3,20 do 6,80 zł – w zależności o rodzaju norm wyżywienia oraz diet. W 2011 roku budżet krajowy i budżet środków europejskich wyniósł na osadzonych i funkcjonowanie ZK i AS prawie 2,5 mld zł.

Nieco ponad 3 mld złotych wydały samorządy na blisko 85 tysięcy dzieci w 780 placówkach opiekuńczo- wychowawczych oraz ponad 40 tysiącach rodzin zastępczych. Nie oznacza to jednak, że poszły za tym wysokie kwoty na utrzymanie dziecka. W każdym razie nie wszędzie.

Ryczałt na podopiecznego w placówce opiekuńczo-wychowawczej typu rodzinnego (Rodzinnym Domu Dziecka) to 660 zł miesięcznie, czyli nieco ponad 20 zł dziennie, natomiast dziecka niepełnosprawnego to 860 zł miesięcznie. - Kwota ta musi wystarczyć, innego wyjścia nie ma. Gdy dziecko jest zdrowe, to jakoś dajemy radę. Gorzej, gdy choruje. Wyprawa do specjalisty, zakup leków, często prywatna wizyta, bo na te refundowane z NFZ czeka się czasem miesiącami. Wszystkie pieniądze idą na leczenie. Bardzo droga jest również rehabilitacja. Nasze dzieci mają różne problemy zdrowotne i edukacyjne – mówi pani Iza, prowadząca jeden z Rodzinnych Domów Dziecka w województwie świętokrzyskim.

- Nocami piszemy projekty grantowe, startujemy w konkursach, aby zdobyć fundusze na dodatkowe zajęcia. Fundacja Świętego Mikołaja co roku ogłasza konkurs na przedsięwzięcia edukacyjne dla naszych dzieci, piszemy wnioski, błagamy też różne fundacje i osoby prywatne o pomoc w rehabilitacji czy opłaceniu turnusu rehabilitacyjnego. Raz na kilka lat Fundacja Orlen sponsoruje całej rodzinie wczasy w Mrzeżynie, raz na 6 lat, nie częściej – dodaje.

O wiele wyższy jest koszt utrzymania dziecka w rodzinie zastępczej, państwowym Domu Dziecka czy Domu Małego Dziecka i może wynosić od 1,6 tys. zł do nawet 6,5 tys. zł – w zależności od liczby dzieci, opiekunów, zatrudnionych osób, wielkości obiektu, niepełnosprawności wychowanków czy ich wieku itp. Roczne wydatki samorządów na utrzymanie dzieci w pieczy zastępczej to 1,67 mld zł rocznie, utrzymanie dzieci w placówkach opiekuńczo-wychowawczych to kolejny 1 mld zł, natomiast w rodzinach zastępczych 670 mln zł.