FOZZ: matka wszystkich afer

Największa afera III RP, uważana za praźródło wielu innych afer, do dziś ma niewyjaśnione tajemnice. Pisano o niej książki i setki artykułów, kręcono filmy. Politycy różnych opcji oskarżali się nawzajem o udział w aferze lub jej tuszowanie. Gigantyczne, trudne nawet do oszacowania pieniądze bezpowrotnie gdzieś wsiąkły.

Żeby wyjaśnić, czym był FOZZ, trzeba sięgnąć do dziejów PRL. Mieliśmy wtedy ogromny dług zagraniczny z epoki Gierka. Ustawą z 15 lutego 1989 r. powołano FOZZ, Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Oficjalnie miał spłacać zadłużenie, faktycznie skupywał pokątnie polskie długi na rynku wtórnym, taniej niż wynosiła ich nominalna wartość.

Rynkowa cena długu wynosiła wtedy 22 centy za 1 dolara, a wielu wierzycieli wolało odzyskać część należności niż nic. Było to niezgodne z prawem międzynarodowym, wymagało więc maksymalnej dyskrecji – dlatego powierzono całą operację wojskowym służbom specjalnym. Dyrektorem Funduszu został Grzegorz Żemek, współpracownik tych służb. W radzie nadzorczej FOZZ, powołanej w marcu 1989 r., znaleźli się m. in. wiceminister finansów Janusz Sawicki oraz późniejszy prezes NBP Grzegorz Wójtowicz.

Później zresztą okazało się, że niewiele mieli do powiedzenia. Jak tłumaczył Janusz Sawicki – „statut FOZZ, nadany przez rząd Mieczysława Rakowskiego,  dawał dyrektorowi Funduszu możliwości prowadzenia niektórych operacji w ścisłej tajemnicy, nawet przed radą nadzorczą”.

Gdy powstał rząd Mazowieckiego, do rady nadzorczej FOZZ wszedł nowy wiceminister finansów, znany z niekonwencjonalnej fryzury Wojciech Misiąg.

Odkrycia Falzmanna

Na trop olbrzymich nadużyć w Funduszu i wokół niego wpadł jako pierwszy urzędnik Izby Skarbowej Michał Falzmann. Opisał swe odkrycia w prasie. Wszedł w skład zespołu kontrolerów NIK, którzy przez pół roku „prześwietlali” FOZZ. Usunięci z kierownictwa Funduszu Żemek i jego zastępczyni Janina Chim założyli tymczasem - wraz z Dariuszem Przywieczerskim - firmę Trading Assets Company z kapitałem założycielskim 5 mld starych złotych.

W maju 1991r. śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura. Wyszło na jaw, że FOZZ wiele transakcji załatwiał „na gębę”, bez dokumentacji pisemnej. Przekazywał, praktycznie bez żadnej kontroli, ogromne środki firmom krajowym i zagranicznym. Powierzył np. 60 mld starych złotych Bankowi Inicjatyw Gospodarczych, wystawił na rzecz Banku Handlowego weksle na 3,5 biliona starych złotych (z polecenia wspomnianego już Janusza Sawickiego). Zawarł 16 umów, które zalegalizowały kredytowanie wielu firm, m. in. Universalu, którego dyrektorem był Dariusz Przywieczerski. Jakby tego było mało, FOZZ finansował też kampanię wyborczą Przywieczerskiego, gdy ten kandydował do Senatu. Część rozdawanych hojnie kredytów nie miała żadnych zabezpieczeń, a dobrzy wujkowie z FOZZ nie domagali się spłat.

Taki sam, delikatnie to określając, bałagan panował w sferze operacji  zagranicznych. Za pośrednictwem Banku Handlowego i Banku Rozwoju Eksportu wyprowadzano za granicę wielkie kwoty. Ok. 100 mln dolarów trafiło na konta spółek w rajach podatkowych, w 9 krajach europejskich i w USA. Zasilone środkami z FOZZ firmy wkrótce ogłosiły niewypłacalność.

W raporcie „Działalność dewizowa Banku Handlowego” jego autorka, inspektor Halina Ładomirska, ujawniła nielegalne operacje dewizowe, fałszowanie bilansu banku i innych dokumentów. Wnioski są szokujące: w latach 1991-92 bank  działał na szkodę polskiej gospodarki, co spowodowało straty w wysokości 5-10 mld dolarów! Jak widać, trudno nawet ustalić wielkość strat…

Czytaj dalej: proces i wyrok

Proces i wyrok

W czerwcu 1991 r. w gabinecie premiera J. K. Bieleckiego odbyła się narada na  temat FOZZ. Wkrótce zeszli z tego świata dwaj jej uczestnicy: Michał Falzmann, który miał zaledwie 38 lat, zmarł na zawał serca, a prezes NIK Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym. Kierowca jego służbowej Lancii, Jan Budziński, umarł po paru miesiącach – za przyczynę zgonu uznano zawał. Dwaj policjanci z drogówki, którzy badali wypadek, wybrali się na ryby i utonęli. Trudno się dziwić, że ta sekwencja wydarzeń stała się pożywką dla teorii spiskowych.

Ostatecznie w 1993 r. do sądu trafił akt oskarżenia, który objął 6 osób, w tym Grzegorza Żemka, Janinę Chim, Janusza Sawickiego, Grzegorza Wójtowicza. Zwrócono go jednak prokuraturze w celu „usunięcia istotnych braków”. Zanim napisano go na nowo, minęło 5 lat. Tym razem o przywłaszczenie środków oskarżeni zostali Żemek, Chim, Zbigniew Olawa, Dariusz Przywieczerski (który zdążył już uciec do USA), Krzysztof Komornicki oraz Irena Ebbinghaus. Jak wyliczyła prokuratura, skarb państwa stracił z ich winy równowartość 334 mln nowych złotych w różnych walutach. Ale to tylko część strat – patrz wspomniany wyżej raport o Banku Handlowym. 

Proces ciągnął się w sumie… 16 lat! Przerwało go powołanie orzekającej w tym procesie sędzi Barbary Piwnik na stanowisko ministra sprawiedliwości w rządzie Millera. Wywołało to spekulacje, że SLD-wska ekipa rządząca chce ukręcić łeb monstrualnej aferze, doprowadzić do przedawnienia, które miało nastąpić pod koniec 2005 r. 

Po Barbarze Piwnik sprawę dostał sędzia Andrzej Kryże. Walcząc z czasem, zdołał przekopać się przez dziesiątki tomów akt i wydać wyrok. W czerwcu 2009 r. warszawski Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy 9 lat dla Żemka, 6 lat dla Janiny Chim i 2,5 roku – zaocznie - dla Przywieczerskiego. Władze USA odrzuciły polski wniosek o jego ekstradycję, podobno dlatego, że podjął współpracę z tamtejszym wywiadem.

Umoczeni politycy?

W procesie FOZZ trzech świadków – Janusz Cliff Pineiro, Jerzy Klemba oraz Anatol Lawina – mówiło o transferze środków do Porozumienia Centrum, pierwszej partii braci Kaczyńskich. Wiarygodność Pineiry i Klemby może budzić wątpliwości, sami bowiem zostali później skazani za wyłudzenie 2 mln zł. Na podstawie opowieści Pineiry Jakub Kopeć napisał książkę „Po drugiej stronie lustracji”, a Witold Krasucki nakręcił dla TVP film dokumentalny „Dramat w trzech aktach”. Kaczyńscy wytoczyli Kopciowi proces o ochronę dóbr osobistych i wygrali (sąd stwierdził, że brak dowodów na jakąkolwiek bliższą znajomość między braćmi a Pineirą). Po emisji filmu Krasuckiego wystąpili do sądu i zmusili TVP do publicznych przeprosin.

Anatol Lawina, dawny działacz „Solidarności”, dyrektor Zespołu Analiz Systemowych w NIK i szef nieżyjącego Michała Falzmanna, zeznał m. in., że pieniądze FOZZ trafiały do Porozumienia Centrum za pośrednictwem ministra Adama Glapińskiego, biznesmena Janusza Cliffa Pineiry i płk Zenona Klameckiego z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, którym w tamtym okresie, za prezydentury Wałęsy, kierował Lech Kaczyński. Trzech pośredników wspierać miał Maciej Zalewski, współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, skazany później za konszachty z Art-B. „Jestem w stanie to udokumentować” – oświadczył przed sądem Lawina.

Bracia Kaczyńscy uznali te zeznania za kolejną próbę szkalowania polityków ich ugrupowania. „Być może chodzi o zemstę byłego pracownika zwolnionego z pracy, gdy byłem prezesem NIK” – mówił Lech Kaczyński. 

Sędzia Kryże nie dał wiary zeznaniom Lawiny, Klemby i Pineiry. Został później  wiceministrem sprawiedliwości w rządzie PiS. Anatol Lawina zmarł w 2006 r.  

Oddział Y?

Obóz PiS podkreśla, że decydującą rolę w działalności FOZZ odegrały wojskowe służby specjalne, tworząc mafię polityczno-biznesową, która oplotła swymi mackami cały kraj. Ma to być geneza słynnego układu, bezskutecznie tropionego w latach 2005-2007.

Według polityków i publicystów tej opcji, tropy prowadzą do tzw. ośrodka wiedeńskiego, rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa, podejrzanego o zlecenie zabójstwa gen. Papały Edwarda Mazura, a przede wszystkim do Moskwy. Zdaniem Sławomira Cenckiewicza, który kierował komisją likwidacyjną WSI – afera FOZZ była operacją elitarnego, szkolonego przez sowiecki wywiad GRU oddziału Y. Jego agentem miał być Grzegorz Żemek.

Wielu prawicowych komentatorów liczyło na to, że raport o likwidacji WSI ujawni wreszcie kulisy afery i całą sieć powiązań wokół FOZZ. Niestety, raport Macierewicza niczego w tej materii nie wyjaśnił.