5 powodów, dla których należy trzymać się z daleka od akcji

Grecja porozumiała się z wierzycielami i nie wyjdzie ze strefy euro. Przynajmniej na razie. Na giełdach się zazieleniło. Czy to znaczy, że akcje znów będą tylko drożeć i Kowalski powinien czym prędzej ruszyć na zakupy? Oto pięć powodów, dla których należy do akcji podchodzić jak do jeża – z dużą ostrożnością.

„Proszę pomyśleć o zainwestowaniu w fundusze akcji, to świetny moment, teraz jest tanio, bo akcje taniały przed wyborami, ale teraz już jest po i będą rosły. Trzeba wykorzystać tę okazję” – usłyszała klientka w jednym z polskich banków. Pewnie nie ona jedna. Jednak czy na pewno jest to dobry moment, żeby kupować akcje? Przed nami przecież kolejne wybory. I kolejne spadki cen akcji.

Wybory parlamentarne w Polsce to nie jedyny powód, dla którego w najbliższych miesiącach należy bardzo ostrożnie podchodzić do zakupów na giełdzie. Oto 5 powodów, dla których nie należy ślepo wierzyć tym, którzy mówią, że to najlepszy czas na kupowanie akcji.

1. Jesienne wybory

„Doradca” w banku w jednym miał rację, wybory zwykle powodują spadki na giełdzie. Niepewność, jaką ze sobą niosą, powoduje, że apetyt na zakupy jest mniejszy, a spadki utrzymują się jeszcze jakiś czas po wyborach, potem następuje odreagowanie. To niemal reguła. Wojciech Białek, analityk Centralnego Domu Maklerskiego Pekao wskazuje, że dokładnie tak było w 1995, 2000, 2005 i 2010 roku w przypadku wyborów prezydenckich.

– W każdym z 4 poprzednich przypadków WIG20 wychodził powyżej poziomu sprzed wyborów począwszy od 45-tej sesji po pierwszej turze i utrzymywał się na plusie do sesji 89-tej – pisze analityk na swoim blogu.

Pierwszą turę wyborów prezydenckich mieliśmy 10 maja, 45 sesji to 9 tygodni, a to oznacza, że właśnie powinniśmy wchodzić w okres, w którym zawsze do tej pory WIG20 zyskiwał aż do 89 sesji następującej po pierwszej turze. Tym razem wypada ona 7 września. Mówiąc inaczej, teoretycznie właśnie powinniśmy wchodzić w fazę wzrostową, która potrwa do 7 września.

Co prawda w ostatnim czasie zachowanie giełd mogło być zakłócone wydarzeniami związanymi z Grecją, ale skoro udało się osiągnąć porozumienie, teoretycznie teraz WIG20 powinien zyskiwać.

Nie tym razem. To dlatego, że jesienią czekają nas kolejne wybory i kolejna dawka niepewności. – Taki wywiedziony z potraktowanej mechanicznie przeszłości scenariusz należy uznać, moim zdaniem, za mało prawdopodobny, gdyż październik to prawdopodobny termin wyborów do Sejmu i Senatu, które wprowadzą zapewne sporo – obniżającej ceny krajowych aktywów – niepewności, a okres październik-listopad to orientacyjny termin następnego dołka – pisze na swoim blogu Białek.

„Doradcy” z banku, którego nazwy nie wymienimy, radzimy skrzętniej przeglądać kalendarium wyborcze.

2. Wygrana PiS, przegrana banków

Same wybory to jedno. Czym innym jest ich wynik. Nie chodzi tu o straszenie PiS-em, ale jednak rynki mają się czego obawiać, jeśli Beata Szydło jesienią poprowadzi partię do zwycięstwa.

Jednym z głównych punktów jej programu jest nałożenie podatku na banki oraz przewalutowanie kredytów. Nie dyskutując w tym miejscu na temat słuszności tych pomysłów, jedno jest pewne – odbije się to negatywnie na zyskach banków. Ich giełdowe kursy już teraz spadają z tego powodu.

Jeśli do tego dołożyć problem frankowiczów, który PiS może chcieć rozwiązać radykalnie, przewalutowując kredyty po kursie franka, po jakim były zaciągane (o takich propozycjach mówił w swojej kampanii Andrzej Duda), w bankach zrobi się naprawdę gorąco.

I na niewiele może zdać się omijanie akcji banków, te bowiem pociągną za sobą w dół resztę rynku – wystarczy wspomnieć, że ich udział w indeksie WIG20 to ponad 30 proc.

3. Podwyżka stóp procentowych w USA

Trzeci powód jest za oceanem – to stopy procentowe w USA. Rynek oczekuje, że amerykański Fed w tym roku przynajmniej raz zdecyduje się na podniesienie stóp – dodajmy, że po raz pierwszy od 9 lat. A co do zasady wyższe stopy nie sprzyjają rynkowi akcji.

– Sytuacja jest komfortowa, jeśli chodzi choćby o zatrudnienie, bo w USA wskaźniki bezrobocia i generowania nowych miejsc pracy wyglądają nieźle. Jest również dosyć duże oczekiwanie w społeczeństwie amerykańskim na przyszłe podwyżki pensji, więc jest pozytywny krajobraz do tego, żeby zaryzykować powrót do normalności, bo podwyżka stóp przez Fed to jest tak naprawdę powrót do normalności – uważa Maciej Jędrzejak, dyrektor zarządzający Saxo Bank w Polsce.

Dodaje jednak, że prawdopodobnie na razie będziemy mieli do czynienia z jednorazową podwyżką, bo na rozpoczęcie całego cyklu jest jeszcze za wcześnie, a wzrost amerykańskiej gospodarki wciąż jest jeszcze rachityczny.

Innego zdania są stratedzy UBS. – Oczekujemy, że wzrost stóp procentowych, wywołany presją na wzrost płac, będzie w kolejnych miesiącach wspierał, a nie hamował, zwyżki na rynku akcji – piszą w raporcie opublikowanym przez portal BusinessInsider.

– Historia wskazuje, że po początkowej podwyżce stóp rynki byka trwają przeciętnie przez dwa lata, a w tym czasie indeks rośnie o 33 proc. – wskazują analitycy UBS. Nawet jeśli mają rację, Fed prawdopodobnie wstrzyma się z podnoszeniem stóp do czwartego kwartału 2015 r. Więc na te byki przyjdzie poczekać.

– Poczekajmy kwartał. Przede wszystkim należy się wstrzymać od inwestowania w akcje ze względu na wydarzenia w Europie, a po drugie patrzeć na Fed. Wakacje powinny być wolne od akcji – zaleca Maciej Jędrzejak z Saxo Banku.

4. Chiny

Cały świat w ciągu ostatnich tygodni obserwuje Grecję, tymczasem dużo większym zagrożeniem mogą okazać się Chiny. Ostatnie spadki na tamtejszych giełdach były tak głębokie, że na czołówkach światowych gazet pojawiło się słowo „krach”. Media panikują? Niekoniecznie, bo już nawet MFW mówi o krachu na chińskich parkietach, a fundusz z pewnością nie ma interesu w tym, żeby siać panikę wśród inwestorów.

W ciągu niespełna miesiąca chińskie akcje zostały przecenione o 30 proc., a z rynku wyparowało ok. 3 bln dol., na co władze zareagowały nadzwyczajnymi działaniami. Zamrożono nowe debiuty giełdowe, powołano specjalny fundusz ratunkowy, państwowym firmom nakazano kupowanie akcji, a inwestorom posiadającym powyżej 5 proc. udziałów w spółkach zakazano wręcz ich sprzedaży przez pół roku. Reakcja władz wygląda na paniczną i udowadnia tylko, że rzeczywiście jest się czego obawiać.

Na razie spadki na chińskiej giełdzie zostały opanowane, ale obawy o pęknięcie bańki pozostają.  Na domiar złego oczekiwania dotyczące wzrostu gospodarczego w Chinach są na drugim najniższym poziomie od grudnia 2008 roku – wynika z najnowszego badania inwestorów przeprowadzonego przez BofA Merrill Lynch Fund Manager Survey.

62 proc. biorących udział w badaniu spodziewa się osłabienia chińskiej gospodarki w ciągu najbliższych 12 miesięcy, a 8 z 10 badanych uważa, że wzrost PKB Chin spadnie poniżej 6 proc. najpóźniej do 2018 r. Spowolnienie w Chinach z pewnością nie poprawi nastrojów na rynkach.

5. Grecja

Grecja co prawda porozumiała się w poniedziałek z wierzycielami, nie oznacza to jednak końca greckiej tragedii. Rynki uspokoiły się, ale tylko w poniedziałek na giełdach było zielono. Inwestorom już kolejnego dnia zabrakło pary i wtorek przyniósł kolejne spadki na giełdach. Grexit zdaniem wielu został jedynie odsunięty w czasie, a problemy Grecji będą narastać w ślady za rosnącym zadłużeniem, bo wierzyciele nie zgodzili się na jego redukcję, zażądali natomiast kolejnych reform, które mogą zadławić gospodarkę. Więcej o Grecji pisać nie trzeba, bo aktów tej tragedii (albo odcinków opery mydlanej – jak kto woli – i tak było już za dużo).

www, czyli wielcy wiedzą więcej

– Rajd od października poprzedniego roku to była pochodna dobrej koniunktury na Wall Street, EBC sprowadzającego koszt pieniądza do historycznie niskich poziomów oraz wprowadzania QE w strefie euro. Wystarczyło, by na przełomie 2014 i 2015 w ciemno kupować np. niemieckie lub francuskie akcje. Ciężko jednocześnie uwierzyć, że same obawy o Grexit mogły spowodować ponad 15 proc. korektę na rynku. Można powiedzieć także, że grecka gorączka była impulsem do korekty cen akcji w Europie – komentuje Paweł Ropiak z XTB.

Analityk wskazuje, że polski parkiet prawie w ogóle nie korzysta na rozwiązaniu greckiego kryzysu. – Problemy polskich banków (obecne i nadchodzące) skutecznie uniemożliwiają kontynuację zwyżki na takich indeksach jak WIG20. To szczególnie zastanawiające w kontekście znacznie lepszych danych makro z Polski niż tych ze strefy euro – dodaje.

Na dodatek udział gotówki w portfelach funduszy wzrósł do najwyższego poziomu od 2008 roku, wskazuje BofA Merrill Lynch. Ciekawe, że wielcy gromadzą pieniądze. Może wielcy wiedzą więcej. I może to strategia równie dobra dla międzynarodowych funduszy, co dla Kowalskiego.