Sezon zaczął się wcześniej

AB i Torpol bez problemów uplasowały obligacje wśród instytucji. OT Logistics oferuje uczciwe 5,4 proc. w ofercie publicznej. Rynek pierwotny wrócił z urlopu.

„Bohaterem” tygodnia – po krótkiej przerwie – znów jest jednak PCZ. W sieci wypływa coraz więcej materiałów kompromitujących styl zarządzania w holdingu, NFZ zresztą nie wypowiedział swoich kontraktów bez wyraźnej przyczyny (od 1 sierpnia). Dlatego dobrze się stało, że sąd orzekł o upadłości likwidacyjnej PCZ zamiast układowej, jak wnioskował zarząd. Zarząd – dodajmy – którego większość zrejterowała (jest w tym dramacie niezamierzony komizm – władze Polskiego Centrum Zdrowia odchodzą ze względu na zły stan zdrowia). PCZ nie miał przyszłości wśród inwestorów, zapewne też wśród pracowników i być może wśród pacjentów. Po co więc miałby trwać? (Znam odpowiedź, nie jestem aż tak naiwny).

Inwestorom pozostaje nadzieja, że syndyk zechce wnikliwie przyjrzeć się ostatnim posunięciom w grupie. Wątpliwe wprawdzie, by zdołał odzyskać pieniądze przeznaczone na przedterminowy skup obligacji, ale może dopatrzy się działania na niekorzyść ogółu wierzycieli, także w zmianach właścicielskich w grupie. Trudno oczywiście rozstrzygać, czy inwestorom uda się odzyskać choć część środków, ale zapewne poziom ich frustracji byłby też mniejszy, gdyby udało się udowodnić działania niezgodne z prawem i oczywiście ukarać winnych. Na to trzeba jednak czasu.

Sprawa PCZ jest bolesna dla całego rynku. Ponad 60 mln zł w obligacjach tu, ponad 30 mln zł w papierach e-Kancelarii, a przecież tegoroczny katalog defaultów obejmuje więcej pozycji, by wymienić tylko VIG, Mysław, PTI, Zastal (wykupione z poślizgiem), Nanotel. Jeśli inwestorzy detaliczni rok w rok tracą z powodu defaultów na Catalyst ponad 100 mln zł, to nic dziwnego, że odwracają się od rynku, na którym tak się sparzyli. Być może część z nich wróci, jeśli uwierzy, że w Polsce przestępców gospodarczych ściga się równie sprawnie, co złodziei batoników.

Tymczasem rynek zachowuje się jak po zjedzeniu snickersa właśnie. Obligacje GNB, które spadały już do 85 proc. nominału (rentowność wybranych serii przekraczała 8 proc.) odzyskują pole. Jeden z polityków PiS powiedział, że podatku bankowego raczej nie uda wprowadzić się już od 2016 r., frank nadal traci,  a do tego kolejne projekty przewalutowania kredytów nie wzbudzają entuzjazmu – ani prawników, ani samych kredytobiorców, z których większość wolałaby pewnie nie zamieniać raty na wyższej. Wszystko to są argumenty przemawiające na korzyść sektora bankowego, a GNB w szczególności. Jednak widać też poprawę notowań mniejszych spółek, jak 2CPartners, Voxel, Mirbud, EFM. Czyżby stała za tym rosnąca świadomość zarządów, że obligacji notowanych wyraźnie poniżej nominału nie da się zrefinansować? EFM informowało o skupie własnych obligacji, w innych przypadkach trzeba powołać się na siły rynku usprawiedliwiając wahania cen.

Tymczasem rynek pierwotny już się przebudził. AB uplasowało obligacje za 70 mln zł, Torpol za 40 mln zł, Dekpol zanotował popyt tak duży, że zdecydował się zrezygnować z emisji, by móc powiększyć jej skalę. Popyt instytucjonalny jak widać nie gaśnie, ale też nie ma do tego powodu – defaulty na Catalyst to problem przede wszystkim drobnych inwestorów, którzy wybrali niewłaściwe papiery. 5,4 proc. proponowane inwestorom detalicznym przez OT Logistics, to uczciwa oferta na tle innych ofert publicznych, ale także starszych serii tej samej spółki. Tyle dziś można dostać od spółki o niskim poziomie zadłużenia. Tyle, plus spokojny sen.