Joanna Sell: Niemcy coraz bardziej liczą się z opinią polskiego biznesu

Mimo, że kontakty gospodarcze z Niemcami są w świetnej kondycji, warto jednak znać kanony zwyczajów i zachowań partnerów z drugiej strony granicy, radzi trener interkulturowy Joanna Sell.

Deutsche Welle: 40 tys. firm polskich współpracuje aktualnie z firmami niemieckimi. Czy niemiecko-polskie sukcesy gospodarcze są odbiciem dobrych relacji biznesowych, wysokiej kultury biznesowej między obu krajami?

Joanna Sell: Zdecydowanie tak. Dwa tygodnie temu byłam na spotkaniu organizowanym przez Polsko-Niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową AHK w Hamburgu. Dużo się tam mówiło o fantastycznie układającej się współpracy. Chwaliły ją zarówno firmy, które inwestują w Polsce, chociażby sieć drogeryjna Rossmann czy takie polskie firmy działające na rynku niemieckim, jak Orlen i Comarch, który na Cebicie w 2013 roku była wizytówką polskiego IT. Podkreślały też, że istniejącą w latach 2004-2006 swoistą asymetrię, polegającą na tym, że firmy niemieckie usiłowały swoje recepty na biznes przenieść prawie jeden do jednego na grunt polski, zastępuje obecnie partnerstwo i Niemcy liczą się z opinią polskiego biznesu. Słuchają go wręcz entuzjastycznie, bo ma kapitalne pomysły, które są wcielane w życie. To jest wielki sukces nie tylko treningów interkulturowych i szkoleń, lecz przede wszystkim w relacjach międzyludzkich. Obie strony zdały sobie sprawę, że warto tę współpracę ulepszać, zamiast wdrażać na gruncie polskim jakieś gotowe patenty.

To znaczy, że w tym krótkim czasie udało się zlikwidować przepaść kulturową, jaka dzieliła Polaków i Niemców jeszcze 10 lat temu i różnice dotyczące, np. punktualności, w ogóle pojmowania czasu w niemieckiej i polskiej kulturze biznesowej już praktycznie nie istnieją?

W dalszym ciągu istnieją, ale zmieniły się warunki zewnętrzne w obu krajach. Wszyscy muszą się stosować do wymogów prawa europejskiego. Gdy mentalność zmieniła się tylko w niewielkim stopniu, zdecydowanie zmieniły się jednak okoliczności. Wracając do cech, które Pani wymieniła, musimy sobie uświadomić, że mówimy tu przede wszystkim o podejściu do pewnych kwestii kulturowych zależnych od tego z reprezentantami jakiego pokolenia mamy do czynienia. Jeśli są nimi pracownicy starszego pokolenia będziemy konfrontowani często ze stylem autokratycznym, jeśli chodzi o prowadzenie firmy oraz sposób komunikacji. Inaczej jest w przypadku osób młodych, pracujących nad wspólnymi projektami, posiadających doświadczenia zebrane za granicą. Trudno wtedy mówić o wpływie kultury niemieckiej czy polskiej, to jest o wiele bardziej skomplikowane i złożone.

Zaczynam wierzyć, że obie strony wyleczyły się z uprzedzeń i stereotypów, np. że Niemcy są skrupulatni, ale bez fantazji, a Polacy-bałaganiarze, ale genialni improwizatorzy, które przecież współpracy nie ułatwiały.

Zarówno w książce, którą wydałam, zatytułowanej "Geschäftskultur Polen" (Kultura biznesu w Polsce) jak i podczas moich treningów interkulturowych kładę duży nacisk na to, by czytelnicy lub uczestnicy szkoleń wzięli pod uwagę, że cnoty jak i przywary można traktować zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Na przykład świetna organizacja, może być potraktowana jako ogromna zaleta lub postrzegana bardzo negatywnie, jako przesadzone i sztywne działanie. Z drugiej strony, jeśli pomyślimy o darze improwizacji ciągle podkreślanym w relacjach polsko-niemieckich, to dla Polaków jest on oczywisty i normalny, bo przez wiele lat dawał im przewagę nad okolicznościami i mogli różne rzeczy najnormalniej w świecie załatwić. Rzeczy się nie kupowało, nie organizowało, lecz właśnie załatwiało. Jednak z niemieckiej perspektywy będzie to niejednokrotnie traktowane pejoratywnie, jako zachowanie wręcz chaotyczne, bo dla niemieckiego partnera obce. Staramy się w szkoleniach interkulturowych odchodzić od takiego czarno-białego scenariusza. Stale podkreślamy, że mamy do czynienia z dwiema osobami, które ze sobą komunikują przynosząc ze sobą cały bagaż doświadczeń kulturowych. Jedne z nich to właśnie wpływy kraju tudzież krajów, w których zdobyły te doświadczenia. I nazywanie tych wpływów stereotypami jest dużym uproszczeniem.

Ale uzasadnia niejako potrzebę wydawania poradników. Pani wydała rok temu poradnik "Geschäftskultur Polen", a obecnie grę interkulturową Diversophy Poland w wersji niemieckiej i angielskiej dot. kultury biznesowej i stylu komunikacji.

Gra ukazała się w całej serii gier dotyczących nie tylko różnych krajów, lecz także różnych, nazwijmy to, kontekstów biznesowych. Gdy przy pomocy książek czy artykułów docieramy do zainteresowanych tylko za pośrednictwem słowa pisanego i mało mamy możliwości, by reagować i rozpocząć dyskusję, tak w trakcie takiej gry ta dyskusja jest czymś oczywistym. I to, co dla mnie jest ważne, to fakt, że uczestnicy nie tylko słyszą, co ciekawego wydarzyło się w Polsce i dlaczego mieszkańcy tego kraju tak, a nie inaczej patrzą na świat, lecz mogą się też przygotować emocjonalnie i popracować nad własną kompetencją interkulturową, inteligencją emocjonalną, dlatego, że na każdej prawie karcie jest pytanie, jakby się ta osoba w takiej czy innej sytuacji zachowała. Automatycznie zastanawia się też nad oczekiwaniami w stosunku do takiego partnera biznesowego z Polski. Co może nam utrudnić ewentualną współpracę, gdzie znajdziemy punkty wspólne?

Na zakończenie życząc sobie, by polsko-niemieckie relacje biznesowe były jeszcze lepsze, prosiłabym o praktyczną radę dla polskich biznesmenów.

Moje doświadczenie mi pokazało, że Polacy z perspektywy Niemców, ale generalnie również z perspektywy innych państw, są odbierani jako osoby niezwykle dumne. Jak obserwuję w polskich firmach, gdzie prowadzę treningi interkulturowe, to polskie: "Polak potrafi" i takie troszkę na przekór: "my im pokażemy, my im udowodnimy", często jest okupione nadgodzinami, pracą non stop, także w weekendy, czyli ogromnym kosztem. I myślę, że ta nasza duma narodowa prowadzi do tego, że my na tym cierpimy, ale niekoniecznie partnerzy biznesowi. Ci są przekonani: "świetnie to wszystko działa, nie będziemy zmieniać żadnych terminów i tak wszystko jest na czas". A jednak dobrze byłoby przyznać się przed partnerem, że zaproponowany przez niego termin jest w polskich realiach nie do zrealizowania, że potrzebujemy więcej czasu. W rozmowach z partnerami niemieckimi widzę, że są na to otwarci i jak sami podkreślają, dużo nauczyli się na błędach, zmieniając swoje nastawienie i otwierając się na propozycje z Polski, na wdrażanie ciekawych polskich rozwiązań. Dlatego podkreślam raz jeszcze, że ważne jest, by zachowywać się jak równorzędny partner, bo są ku temu warunki!

Joanna Sell jest trenerem interkulturowym i szkoleniowcem. Prowadzi od 2006 roku szkolenia dla firm w Niemczech i w Polsce. Jest wykładowcą na Uniwersytecie w Hanowerze i Hildesheimie. Więcej informacji można znaleźć Internecie:http://www.interculturalcompass.com

Alexandra Jarecka